13 stycznia 2014

Rozdział 10


“Kiedy myślimy, wiemy, o co nam chodzi,
kiedy mówimy, kiedy już powiemy, zostajemy trochę rozczarowani.
Jak to, więc tylko o to chodziło?”
~S. Mrożek


Naruto był kłębkiem nerwów.
- Naruto.
Krzątał się po kuchni, co chwilę przestawiając wszystkie znajdujące się w pomieszczeniu rzeczy. To dwa krzesła obstawiające mały stoliczek od przeciwnych stron. To miski z przekąskami. To znowu układał lub wyrównywał, ustawione w idealnym rządku, kieliszki do wódki.
- Naruto.
Wielokrotnie również zaglądał zamrażarki dla upewnienia, czy jego ekwipunek procentowy był na swoim miejscu. Nie mogło również zabraknąć irytujących Sakurę pytań, w których zamartwiał się, czy aby na pewno starczy dla wszystkich miejsca - zarówno w mieszkaniu, jak i w lodówce, bo przecież alkohol sam się schłodzić nie zamierzał.
- Naruto! - Krzyk Sakury w końcu dotarł do Uzumakiego. Chłopak w mig skupił wzrok na swojej przyjaciółce, a jego uwadze nie uszło, iż swoim zachowaniem mocno wytrącił ją z równowagi. - Posadź w końcu swój tyłek na krześle i przestań się wszystkim przejmować! Zluzuj, chłopie.
Gospodarz natychmiast zainstalował się przy stole, nie chcąc narażać się dalej dziewczynie. Cały zestresowany, obserwował, jak Haruno bierze ze stołu jeden kieliszek, a następnie nalewa do niego wódki. Dodała jeszcze kapkę gęstego syropu malinowego, który opadł na dno naczynia, a na koniec wkropiła trzy krople tabasco.
- Wściekły Pies na odstresowanie. - Sakura przedstawiła swoje dzieło, przekazując ostrożnie kieliszek. Po chwili wzięła do ręki szklankę ze swoim drinkiem i wzniosłą ją na wysokość twarzy. - Żeby nic ci tu nie zniszczyli.
            Wznieśli toast; Sakura - upijając dwa łyki, Naruto - opróżniając kieliszek do dna. Uzumaki ze zdumieniem przyjął smak trunku: z początku mocny, gorzki smak szybko został zastąpiony słodyczą soku malinowego. W myślach stwierdził, iż na pewno jeszcze sięgnie po Wściekłego Psa tego wieczoru.
            - No, Sakurcia. Nie wiedziałem, że szkolisz się na barmankę.
            Odstawił kieliszek na miejsce wśród rządku, nie spuszczając wzroku z przyjaciółki. Ta, w obcisłej, jasnoturkusowej sukience, opierała się swobodnie tyłkiem o umywalkę. Spoglądała na Uzumakiego nieco rozbawionym wzrokiem, próbując zarazem sprawiać wrażenie dumnej ze swoich barmańskich zdolności.
            - Nie wiedziałeś? Od miesiąca z Kibą chodzę na kurs - skłamała dla żaru.
            Naruto jednak wziął sobie te słowa niesamowicie do serca i, czując się oszukanym i przegranym - bo w końcu nie mógł darować sobie bycia w czymś gorszym od Inuzuki - wyznał z żalem:
            - A dlaczego nie poszłaś na ten kurs ze mną!?
            Sakura zaśmiała się wdzięcznie, burząc tym maskę względnego opanowania. Było do przewidzenia, że przyjaciel nie podłapie jej przekomarzania, a nawet weźmie je za urazę. Chyba zbyt mocno podziałały na nią pierwsze łyki alkoholu. Przynajmniej tak to sobie tłumaczyła.
            - Przecież żartuję, Naruto. Nie bierz wszystkiego tak bardzo na poważnie, bo ludzie zrobią cię w bambuko.
            Gospodarz jednak nie miał szansy się odgryźć, bo tuż po słowach dziewczyny, po mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi. Z grymasem na twarzy ruszył do wyjścia, tuż przed odkluczeniem przywołując na nią uśmiech. W chwili, gdy ujrzał w wejściu Tenten, Ino i Hinatę, rozchmurzył się na dobre.
            - No w końcu! A już myślałem, że grupowo postanowiliście dać mi kopa w dupę.
            - A to akurat da się jeszcze załatwić, młotku! - Usłyszał głos Kiby, który już po chwili do nich dotarł, wystając zza dziewczyn. Gdy te weszły do środka, dopiero wtedy Naruto zauważył, jak zdyszany i spocony Inuzuka taszczył po podłodze wielki głośnik. W drugiej kolejności dostrzegł przewieszoną przez ramię torbę z laptopem.
            - Wystaw dupę, będziem kopać! - zażartował kumpel, udając, że szuka wzrokiem jego tyłka. Dla lepszego efektu zatarł złowróżbnie ręce.
            Uzumaki nie dał się nabrać. Może był głupi, jednakżę nie na tyle, by uwierzyć w cokolwiek Kibie - znał go stanowczo zbyt długo.
            - Ty zamknij się lepiej i montuj ten sprzęt! - ponaglił, gestami rąk zachęcając go do wejścia do mieszkania.
Nie musiał dwa razy powtarzać; po chwili obaj znaleźli się w salonie, majstrując przy wiekowym telewizorze Naruto.
- Ty, to naprawdę jest niezły rzęch - zakpił Kiba, klepiąc urządzenie ręką.
- Pójdź na swoje, to zobaczymy, czy będziesz miał lepszy.
- Dobra, dobra - mruknął. Oglądając telepudło od tyłu, cmoknął. - Masz szczęście, kabel od laptopa będzie pasował. Ale to dopiero podłącze na mecz, a teraz pociśniemy na głośniku.
Naruto pokiwał głową ze zrozumienie, przyglądając się poczynaniom kumpla; tak naprawdę jednak zupełnie nie znał się na elektronice. Kiedy Kiba zapuścił muzykę, zrozumiał, że wszystko jest pod kontrolą i na swoim miejscu. Odetchnął z ulgą, ciesząc się, że początek imprezy nie zaczął się porażką, którą gwarantowałby brak tła muzycznego. Wkrótce po tym przeszli do kuchni, gdzie dziewczyny zażarcie o czymś dyskutowały.
            - Już obgadują - syknął na wejściu Inuzuka, posyłając wszystkim koleżankom zadziorne spojrzenie i złośliwy uśmiech.
            - Akurat mówiłyśmy o nowej obsadzie do “Pięćdziesięciu twarzy Greya”, ale jak chcesz, to możesz myśleć, że nadawałyśmy na ciebie - skontrowała Ino. Siedziała przy stoliku z nogą założoną na nogę i z drinkiem na podołku.
            - No wiem, to ja powinienem go zagrać, tyle że wytwórnia się nie zgodziła. Koniecznie chcieli kogoś znanego - zironizował. Wchodząc wgłąb pomieszczenia, porwał ze stolika jeden kieliszek i zwrócił do Haruno ze słowami: - Może Wściekłego na początek? Wiem, że robisz go najlepiej. Nie daj mi uschnąć z braku alkoholu.
            Naruto spojrzał na tę dwójkę podejrzliwie.
            - A niby ten kurs był żartem - fuknął obrażony, na co Kiba zaśmiał się głupkowato i wystawił do Sakury rękę. Przybili sobie piątkę.
            - Bo był. Wczoraj znalazłem przepis na Psa w necie i przesłałem go Sakurze. Podrzuciłem jej pomysł, żeby cię wkręciła, ale wątpiłem, żeby miała do tego okazję. No i nie sądziłem, że załapiesz to tak lekko.
            - Boki zrywać - mruknął urażony Uzumaki, mierząc kumpla złowrogim spojrzeniem. Nienawidził gdy z niego żartował, a niestety robił to bardzo często. Sam robił dokładnie to samo, jednak to Inuzuka wygrywał ich mały wyścig.
            - Ciesz się, że nie wzięłam cię na inny jego pomysł - wtrąciła pocieszająco Sakura, zabierając się do przygotowania shota.
            - A co ten dekiel jeszcze wymyślił?
            - Na przykład - zaczęła, odwracając się ku Naruto i pokazując mu fiolkę z tabasco, jednak zasłaniając etykietę - jak myślisz, co to jest?
            Chłopak wzruszył ramionami, nie mając zielonego pojęcia, co czerwonego mogło pływać w małej buteleczce.
            - To inaczej - wtrącił Kiba z szatańskim uśmieszkiem. Po kryjomu puścił Sakurze oczko, żeby pozwoliła mu wkręcić przyjaciela. - Jak myślisz, skąd się wzięła nazwa Wściekły Pies?
            - A co mnie to. Pewnie ktoś szalony podał to swojemu psu, czy coś - odparł obojętnie. Dziewczyny, mimo że same nie znały odpowiedzi na pytanie, zachichotały cicho z niemądrej propozycji Naruto. Jedynie Hinata współczuła koledze, na którego zerkała z zarumienieniem.
            - Bo to - zaczął wyjaśniać brunet, wskazując na fiolkę w dłoni Sakury - jest rozcieńczona krew wściekłego psa z pieprzem. Podobno jak dodasz ją do alkoholu, to potem obudzisz się bez kaca, dlatego ktoś postanowił ją wkropić do wódki. Tyle że ma okropny smak, dlatego musisz dolać też ten sok malinowy dla zabicia go. Czad, nie?
            - No pewnie! - odparł pełen ekscytacji, wierząc w każde słowo niczym dziecko. Wtedy właśnie zobaczył, jak Haruno próbuje zapanować nad uśmiechem i zwątpił. - Ale serio?
            Z opresji postanowiła go wyciągnąć Hinata.
            - Naruto - zaczęła, zwracając tym na siebie uwagę blondyna. Wcześniej jej nawet nie zauważył, a stał tuż obok krzesła, na którym siedziała. - To jest tabasco. Ostra przyprawa zrobiona z papryczki chilli.
            - Pewnie, naśmiewajcie się z gospodarza - burknął niby obrażony, tymaczasem w kącikach ust czaił mu się uśmiech, jakim próbowali zarazić go roześmiani znajomi. - Przy okazji znajdzie sobie lodówkę na tą waszą wódkę i to całe tabasco.
            Mimo to szybko zapomniał o żarcie, kiedy do mieszkania zaczęła schodzić się reszta zaproszonych gości.


            Schody zdawały się ciągnąć w nieskończoność. Przeklinałam w duchu człowieka, który zaprojektował ośmiopiętrowy blok bez windy, w dodatku budując wyjątkowo niestandardowe, nazbyt wysokie stopnie. Z początku przyjęłam to z obojętnością, jednakże w drodze na piąte piętro zmieniłam nastawienie z łagodnego w bojowy. Już dojście na trzeci poziom kosztowało mnie wyprucie flaków, a dotrwanie do zamierzonego wykorzystało wszystkie pokłady opanowania. I sił, lecz to było oczywiste.
Cholerne, niewymiarowe schody…
- Które to? - wydyszałam, kiedy już stanęliśmy w odpowiednim korytarzu. Długim i oświetlonym jedynie słabą, ledwo rozświetlającą numerki na drzwiach mieszkań, jarzeniówką na końcu.
- Dwudzieste piąte - odparł rzeczowo Gaara, wymijając mnie i prowadząc. Chyba poczuł się do obowiązku zaprowadzenia nas pod mieszkanie jako kumpel Naruto.
Zapukaliśmy do właściwych drzwi, a do środka niespodziewanie wpuścił nas Kiba. Na szczęście oszczędził mi irytujących krzyków na przywitanie, od razu prowadząc nas do salonu. W sieni jeszcze pozbyliśmy się jesiennych ciuchów.
Już od wejścia oceniłam mieszkanie jako małe, ale przytulne. Kątem oka zarejestrowałam, że kilka osób siedziało w kuchni, jednak znaczna większość znajomych bawiła się w salonie, który notabene, ledwo nas mieścił. Wszystkie meble zostały maksymalnie podsunięte pod ściany, robiąc tym więcej miejsca na środku. Na kanapie siedziała Tenten, gaworząc żywo z Lee, Nejim i jakimś gostkiem w czarnych okularach i kapturze na głowie, którego nawet nie kojarzyłam. Sakura z Choujim stała obok wejścia balkonowego. Był z nimi również Shikamaru, jednak usilnie go ignorowałam, niemal omijając jego sylwetkę wzrokiem.
My ulokowaliśmy się przy wejściu. Z głośników leciała dobrze mi znana piosenka, której jeszcze do niedawna Kankuro nagminnie słuchał na cały regulator w domu. Wiz Khalifa - Black And Yellow.
- Widzę, że lubicie murzyńską muzę - rzuciłam zaczepnie do Kiby.
- Jaką murzyńską? Koszykarską! - zbuntował się szybko Kankuro, na co przekręciłam jedynie lakonicznie oczami. Nie rozumiał, że słowa murzyn i koszykarz traktowałam na równi. - Nie znasz się i w dodatku jesteś rasistką, Tem.
- Nadal nadajesz na czarnych? - wtrącił Kiba, spoglądając na mnie wymownie, jakby był rozczarowany moją postawą. - Ostatnio gadała, że biały z czarnym nie ma szans pod koszem…
- Bo nie ma…
- Nie bądź rasistką! - fuknęli razem.
Ich zgodność wydała mi się wręcz niebezpieczna. Już pojedynczo byli irytujący, więc co by nastało, gdyby się zakumplowali? Zagłada. Prawdziwa zagłada dla mojej osoby.
- Dobra już - zbyłam drażliwy temat. - Co pijemy?
Oczy Kiby pojaśniały, zupełnie jak u dziecka, które po niedobrym obiedzie dostało ulubionego cukierka.
- Wódkę, a jakże! Moją najmilszą.
- Z reguły jej unikam - próbowałam się wymigać.
Za każdym razem, gdy sięgałam po ten trunek, następnego dnia umierałam w męczarniach. Zdecydowanie preferowałam wino. Ewentualnie piwo.
- Temari, Tem, słońce moje… - mówił, stopniowo się zbliżając i finalnie lokując swoją rękę na moich plecach. Stłumiłam ochotę odtrącenia go, ograniczając jedynie do złowrogiego spojrzenia. Cichy głosik w głowie podpowiedział mi, że Shikamaru mógł nas obserwować, a ja z jakiegoś powodu uznałam, że uścisk Kiby może go rozdrażnić. Chciałam go rozdrażnić. - Ze mną wódki się nie napijesz?
Szantaż emocjonalny, oczywiście. Dlaczego ja o tym nie pomyślałam?
Uśmiechnęłam się zadziornie, rzucając krótkie spojrzenie Kankuro. Wiedział, jak słabą miałam głowę do picia, a zdawał się wyczekiwać mojej odpowiedzi. W końcu, który brat nie uwielbiał nabijać się z pijanej siostry?
To się źle skończy, pomyślałam, lecz nie odmówiłam, gdy Inuzuka podał mi kieliszek z wódką i szklankę z sokiem do popicia.
Wypiliśmy za zdrowie gospodarza. Niejednokrotnie.



Obserwował ją od momentu, w którym przekroczyła progi salonu. Pewny chód, opanowane spojrzenie - wiedział, że oceniała sytuację. I wiedział też, że na niego spojrzała, chociaż usilnie starała się to ukryć.
- Ino jest bojowo nastawiona - powiedziała Sakura, dostrzegając, jak Shikamaru wodzi wzrokiem za No Sabaku.
Nara skrzywił się, nie mając ochoty schodzić na niewygodny temat. Z grymasem upił łyk piwa z butelki.
- Tłumaczyłem jej już, żeby sobie odpuściła.
Haruno uśmiechnęła się pobłażliwie.
- Nie na ciebie - mówiła, brodą wskazując Temari - na nią.
- A co Temari ma z tym wspólnego?
- Według Ino? Wszystko - odparła, unosząc szklankę z drinkiem w geście pożegnania i pomału zaczęła się oddalać.
- Baby są upierdliwe. - Westchnął, zdegustowanym wzrokiem, odprowadzając dziewczynę do wyjścia. - Czego ona niby chce od Temari? - zwrócił się do Choujiego.
- A ty?
- Co ja?
- Czego chcesz od Temari?
Musiał dłużej zastanowić się nad tym pytaniem. Czego chciał od Temari? A czego mógł chcieć? Niczego! W końcu była dla niego tylko upierdliwą koleżanką z ławki, której długi czas unikał. Dziewczyną poznaną w szpitalu w upierdliwych okolicznościach, z jaką rozmawiał ledwie kilka razy. Kobietą, uznaną przez niego za upierdliwie tajemniczą.
- Niczego - odburknął, niezadowolony z toru, jaki obrała ich konwersacja. - Co wy wszyscy się na nas uparliście?
Chouji mimo wszystko nie dał się nabrać. Wiedział, że Shikamaru nie był szczery z samym sobą.
- Znam cię od zawsze, przyjacielu - przypomniał. A to zmusiło Narę do ponownego przemyślenia sprawy Temari.
Czego od niej chciał? Wszystkiego!
Bo była dziewczyną, z którą chciał rozmawiać i rozmawiać. Ponieważ szukał jej wzrokiem gdziekolwiek się nie znajdował.  I chciał rozwiać otaczającą ją tajemnicę.
- Chcę… ją rozgryźć - przyznał z trudem. - Tylko tyle.
Te słowa bardziej usatysfakcjonowały Akimichiego. Nie oczekiwał, iż przyjaciel zdobędzie się na bardziej klarowną odpowiedź, tak więc więcej nie naciskał. Był zdania, iż Shikamaru powinien sam dojść do wniosku, jaki on wysnuł jedynie na podstawie obserwacji: zaczynał coraz bardziej interesować się No Sabaku jako kobietą.
Postanowił jednak pomóc mu w trudnym procesie dochodzenia.
- Może tym razem jest inaczej niż z Ino. Ale to nie znaczy, że to coś innego, niż z Ino.
Nara prychnął, rozdrażniony irracjonalnością wypowiedzi przyjaciela.
- Nie wymyślaj.
- Nie wymyślam. Po prostu znam cię lepiej, niż ty sam.
Shikamaru nie odpowiedział, nie potrafiąc odnaleźć w głowie odpowiednich słów. Jedynie wyszedł na balkon i zapalił papierosa, który, miał nadzieję, rozjaśni mu nieco umysł.


Ino wyglądała chyłkiem z kuchni. Jej ciało ułożone było w dość nienaturalny sposób; pochylała się, opierając ciężar głównie na prawej nodze, przylegając zarazem blisko do ściany. Lewą ręką przytrzymywała skrawek granatowej, obcisłej sukienki, co rusz obsuwającej się jej nieco w górę. Naruto twierdził, że sam na pewno nie wytrwałby w takiej pozycji dłużej niż pięć sekund, a Yamanaka trwała tak już kilka minut. Według niego był to wyczyn godny podziwu.
- Siedzi, pije z Kibą. Oho, pewnie się popisuje, ile to ona nie może wypić - mruknęła z wrogością Ino, nie zmieniając pozycji nawet o milimetr. - A ten idiota się cieszy! - warknęła.
- Który idiota? - zainteresowała się, siedząca na blacie, Sakura. Stojący tuż obok niej Naruto również był zaintrygowany tematem. Jedynie Hinata, która oklapła na krzesło przy stole, wyglądała na nieporuszoną poczynaniami Yamanaki.
- Obaj! Przeklęci, niewyżyci, samce jedne…
- A co ty właściwie robisz, Ino? - Naruto nie potrafił wstrzymać swojej ciekawości. Zupełnie nie rozumiał jej postępowania. Dlaczego udawała szpiega, zamiast po prostu pójść do salonu? No i kogo obserwowała? Nie rozumiał, ale zwalił winę na bycie facetem, a faceci od zawsze nie potrafili rozgryźć kobiet.
Ino spojrzała na Uzumakiego, a ten zdumiał się, że potrafiła to zrobić w takiej pozycji.
- Walczę, Uzumaki, walczę!
- Z grawitacją? - zaciekawił się.
- Z grawitacją to będziesz walczył ty, kiedy się już schlejesz, a ja ci wtedy nie pomogę - odgryzła się Ino, stając prosto i patrząc wyczekująco na Haruno. - Chodź, Sakura, trzeba się przygotować do bitwy!
- To znaczy? - spytała różowowłosa dziewczyna, widocznie nie pojmując, co miał oznaczać zwrot “trzeba się przygotować do bitwy”. Czasami logika Yamanaki nawet ją przerastała.
- Musze poprawić makijaż - odparła, jak gdyby było to oczywistością.
Sakura z trudem opanowała śmiech, natomiast Naruto już się to nie udało, przez co musiał zmierzyć się z karcącym wzrokiem blondwłosej koleżanki. Z ulgą więc przyjął odejście dziewczyn, które zawędrowały do łazienki.
Mimo to wciąż nie otrzymał odpowiedzi na swoje pytania. Normalnej odpowiedzi, bo wiadomość o walce wpędziła go tylko w większe zagubienie. Z kim zamierzała wojować Ino?
Postanowił wypytać o wszystko Hinatę - niezawodną, dobrą duszyczkę.
- Hinata - zaczął, odpychając się od blatu i instalując na drugim krześle od stołu. - O kim one właściwie gadały?
Hyuuga spłonęła rumieńcem. Naruto nie wiedział, dlaczego tak reagowała za każdym razem, gdy coś do niej mówił, ale ta odsłona dziewczyny przypadła mu do gustu. Wyglądała wtedy bardziej delikatnie i uroczo niż zazwyczaj.
- Chyba o Temari, tak mi się zdaje - odparła nieśmiało. Wciąż czuła dyskomfort w towarzystwie blondyna, tym bardziej, że od pamiętnego wieczoru, gdy schwycił jej dłoń, zamienił z nią ledwie kilka neutralnych słów. Nie miała pojęcia jak powinna to odbierać. Dodatkowo nie wiedziała, czy powinna z nim rozmawiać o sprawach, które dotyczyły Ino. W końcu przyjaciółka mogła sobie tego nie życzyć, a Hinacie zależało na uczuciach innych osób.
- Ino chce się bić z Temari? - spytał głupio, a dziewczyna nie mogła powstrzymać śmiechu. Gdyby to Kiba był na jej miejscu, jak Naruto uznał, na pewno by się na niego zirytował za taką reakcję. Jednak śmiech Hinaty wydał mu się jedynie urzekający.
- Chyba chodzi bardziej o walkę słowną, Naruto. A przynajmniej mam taką nadzieję.
- Z Ino to w sumie nie wiadomo - odparł, wzruszając ramionami. Zauważył, że gdy śmiech Hinaty zaginął, chciał go znowu usłyszeć. Tak samo jak pragnął ponownie złapać ją za rękę, a to mu o czymś przypomniało. - Hinata, dziękuję.
Dziewczyna poczuła zdezorientację, w skutek czego jej policzki pokryły się głębszą czerwienią.
- Za wyjaśnienie ci sprawy z Ino?
- Nie. - Zaśmiał się lekko, nie przewidując, że Hyuuga tak odbierze jego słowa. - Za sobotę. Za to, że mnie wysłuchałaś i pomogłaś.
Naruto nie sądził, że lica Hinaty mogły się zaczerwienić jeszcze bardziej. Jak szybko odkrył, nie miał racji również w tej sprawie, bo dziewczyna niemal spłonęła z zawstydzenia, a jej oczy chyba nigdy nie były rozwarte w szoku tak szeroko.
Hinata, gdy zorientowała się, że chłopak uważnie ją obserwował, czym prędzej spuściła głowę.
- T-to nic, Naruto. Powiedziałam tylko co myślę - odparła, w nerwowym geście bawiąc palcami dłoni. Szybko jednak zaprzestała tej zabawy na rzecz drinka, który nagle uznała za niezwykle interesujący. I smaczny. Mimo iż nie przepadała za alkoholem, miała wrażenie, że w tej chwili mogłaby wypić całe pół litra, byle tylko nie czuć więcej skrępowania w obecności Uzumakiego.
- A twoje słowa mi pomogły, więc mimo wszystko jest za co - sparował łagodnie z zawadiackim uśmieszkiem na ustach. Uwielbiał wprawiać dziewczynę w zakłopotanie i obserwować, jak uciekała przed nim wzrokiem. A najbardziej lubił, gdy udawało mu się ten wzrok złapać; to była chwila, którą pielęgnował. - Chcę ci jakoś za to podziękować - dodał po zastanowieniu. - Tylko nie powiem ci w jaki sposób, póki na mnie nie spojrzysz.
Dziewczyna spięła się, a jej ciekawość zwyciężyła - spojrzała odważnie w błękitne ślepia Naruto.
- Tak? - mruknęła, chociaż nie do końca zdawała sobie z tego sprawę. Oczy ukochanego ją pochłonęły.
- Zapraszam cię na piknik - odparł, dumny z siebie, że wpadł mu do głowy tak dobry pomysł zaledwie w ciągu sekundy.
- Piknik? - szepnęła, niedowierzając. Pomyślała nawet przez chwilę, iż może za dużo wypiła alkoholu i  to sobie wymyśliła. Mimo wszystko uśmiech i następne słowa Naruto rozwiały wszelkie obawy.
- Piknik. Taki fajny piknik, spodoba ci się, zobaczysz.
- Ale nie musisz mi dziękować! - pisnęła speszona i zagubiona w nowej sytuacji. W dodatku serce nie pozwalało jej się skupić, przez zbyt głośne i szybkie bicie.
            Reakcja dziewczyny zmieszała nieco Naruto.
            - Nie chcesz? - spytał zasmucony.
            - Chcę! - ponownie pisnęła, dopiero po chwili czując zawstydzenie spowodowane wybuchem. - Znaczy… ja…
            - Więc skoro chcesz, to ustalone! W niedzielę zabieram cię na piknik!
            Szczęście wypełniło Hinatę po brzegi. Teraz już nie miała odwrotu. W głowie cały czas  dudniało jej tylko jedno słowo “randka”. Próbowała zrugać się za to, że pomyślała o pikniku jak o randce, jednocześnie nie mogąc pozbyć się wrażenia, że Naruto też uznał te podziękowanie podobnie.
            - A teraz - podjął ponownie Uzumaki, wyrywając tym dziewczynę z zadumy - chodź ze mną. Muszę ci coś pokazać.
            - Co pokazać?
            - Zobaczysz.
            Hinata nie zdążyła się przeciwstawić. Silna ręka Naruto chwyciła ją pod ramię i zaciągnęła do przedpokoju, potem do wyjścia, a następnie w dół schodów i dalej…
            W obliczu ciepła obecności chłopaka, nawet nie zwróciła uwagi na brak kurtek.


            Kiba narzucił piekielnie szybkie tempo, w skutek czego już po niecałej godzinie byłam po siedmiu toastach. Z takim wynikiem mogłam bez wstydu nazwać się osobą całkowicie pijaną. Mimo szumu w głowie i zbyt dobrego humoru, trzymałam pion i klasę, nie dając niczego po sobie poznać. W końcu kobieta nie powinna się upijać, a tym bardziej pozwalać, by ktoś odkrył jej stan, kiedy już w niego wejdzie.
            Z głośników leciała żywa piosenka, której nie potrafiłam rozpoznać. W trakcie picia przenieśliśmy się na kanapę, gdzie usiadłam wraz z Kankuro i Tenten; reszta zasiadła na podłodze wokół małego stoliczka. Od towarzystwa wciąż obcowali Shikamaru z Choujim, na których mimo wszelkich starań i protestów ze strony alterego, co jakiś czas zerkałam. Kilka razy nawet się zdarzyło, że Nara podłapał mój wzrok, a ja go nie opuszczałam, póki ten go nie opuścił. Już zbyt wiele razy przegrywałam nasze małe bitewki i zamierzałam postawić temu kres. Musiałam na powrócić do twardej siebie dla dobra mojej dumy. Należało też uzbroić się w obojętność w obliczu niechybnie nadchodzącej rozmowy z Płaczkiem, która wisiała nade mną niczym gęsta mgła, co widziałam to w jego spojrzeniu. Tę determinację.
            - Idź do niego - szepnęła mi do ucha uśmiechnięta od ucha do ucha Tenten, zerkając znacząco na Narę. - Tu coś wisi, widzę to, więc nie wkręcaj mi nawet kitów, że nie.
            Skrzywiłam się w reakcji na jej dociekliwość. Miałam bardzo głęboko w dupie, że coś widziała, nie zamierzając w żadnym wypadku podchodzić do tego szowinisty. Nie tyle z czystej niechęci, co bardziej z obawy przed niewygodnymi pytaniami - i jego, i następnie moich braci, zdziwionych naszą wątpliwą zażyłością. Zdecydowanie nie zamierzałam robić pierwszego kroku. Skoro Shikamaru chciał rozmawiać, musiał sam znaleźć do tego sposobność. A utrudnianie osiągnięcia mu tego celu obrałam sobie za punkt honoru!
            - Ani mi się śni - odburknęłam, spoglądając wymownie na pustą butelkę po wódce. Mimo mojego stanu, widok ten mnie zasmucił, a w sercu zajaśniała nadzieja, że Kiba mnie nie zawiedzie i już wkrótce zaproponuje kolejny toast.
            - Te-ma-ri - wysylabowała Tenten, łapiąc przy okazji moją twarz w swoją dłoń i obracając ją ku sobie. - Gadaj mi, co tu się, do diaska, dzieje. Co masz do Shikamaru?
            Przewróciłam lakonicznie oczami, czując wzrastającą we mnie irytację.
            - Nic do niego nie mam, nic się nie dzieje. Daj już sobie spokój.
            Och, wiedziałam, że zawiodła się na moich słowach, jednak przejmowanie tym nie było w moim stylu. Olanie tego i zamknięcie w skorupce złudzeń oraz prostych odpowiedzi bardziej mi odpowiadało.
            Swoją drogą, te ciągłe pytania Tenten o Narę były strasznie nużące. Zastanawiało mnie, dlaczego upatrzyła sobie ten temat za kluczowy przy niemal każdej naszej konwersacji. Złośliwość, ciekawość, czy zwykła naiwność? Prawdopodobnie wszystko na raz. Normalnie puściłabym je mimo uszu, lecz w miarę, jak Tenten wciąż i wciąż mnie nimi dręczyła, zauważyłam, że z każdym kolejnym kłamstwem, przestawało ono nim być. Bo ja rzeczywiście coś do tego pompatycznego dupka miałam. Problem tkwił w tym, iż sama nie do końca wiedziałam, co.
           Potrafił mnie rozgryźć, to raz. Potrafił mnie zirytować, to dwa. Potrafił mnie uspokoić swoją obecnością, to trzy. Tylko co z tego wynikało?
            - Muszę siku - rzuciłam do Tenten, która właśnie zbierała się do kolejnej serii upierdliwych pytań.
            Gdy wstałam, świat w mojej głowie nieco zawirował. Zawroty na szczęście minęły w ułamku sekundy, dzięki czemu bez uszczerbku na dumie udało mi się przejść przez cały salon względnie prostym krokiem. A przynajmniej miałam taką nadzieję.
Kiedy doszłam do łazienki, ze środka właśnie wychodziły Sakura z Ino.
- O, Temari! - zaczęła Blondyneczka, zbyt energicznie jak na mój gust. - Musimy porozmawiać.
Kolejnej zebrało się na rozmowy. Czy to był dzień irytowania Temari głupimi konwersacjami?
- Świetnie. A dasz mi się załatwić? - Widok rozdziabionej buzi Yamanaki był bezcenny.
Zgodnie dały mi przejść, a Sakura dodatkowo wysłała w moją stronę przepraszające spojrzenie. Nie wnikałam, dlaczego.
Szybko załatwiłam potrzebę. Myjąc dłonie pod bieżącą wodą, zerknęłam w wiszące nad umywalką stare lustro. Uszczerbione na brzegach, dobrze spełniało swoją funkcję nawet w kiepskim świetle. Spoglądając w nie, przeklęłam w myślach na moją słabość do alkoholu. Oczy zwęziły się do póki co dość sporych szparek. Kankuro nazwałby ten wzrok “wzrokiem żmii”. Potrzebowałam wyjść na świeże powietrze i to jak najszybciej, zanim procenty zupełnie nie zapanowały nad moim umysłem.
Jednak póki co, nadszedł czas zmierzyć się z Blond Damą.
Jak przypuszczałam, czekała na mnie w przedpokoju oparta o ścianę. Sakura zdążyła odejść, tak też domyśliłam się, że rozmowa, którą Ino zainicjowała miała się odbyć w cztery oczy. Co lepsze, przewidziałam słowa Ino, zanim ta je wypowiedziała. Przewidywalna osóbka.
- Trzymaj się z daleka od Shikamaru.
Parsknęłam, uśmiechając cynicznie.
- Dzięki za radę. Coś jeszcze? - odparłam, nie zastanawiając nawet nad wypowiadanymi słowami. Wolałam nie drążyć wysuniętego przez dziewczynę tematu Nary i jak najszybciej ją zbyć. Odgonić ręką, jak muchę, lecz nie było to wcale takie proste.
- Zabawne - odpyskowała. Och, czyli Dama też potrafiła się odgryźć. - Mówię poważnie. Do zajętych facetów się nie dobija, nie wiesz o tym?
Hola! Zajętych? A więc Damulka potrafiła też kłamać bez mrugnięcia okiem.
Zaśmiałam się z wyższością, by podkreślić swoje rozbawienie całą sytuacją.
- A to smutne. Żyjesz w swoim alternatywnym świecie, w którym uważasz, że wciąż jesteście parą.
Wkurzyłam ją, choć próbowała to ukryć za wrednym uśmieszkiem. Dość nieporadnie.
- Widzę, że nikt ci nie powiedzał…
- Powiedział - przerwałam kolejne wierutne kłamstewko Ino. - Sam Shikamaru mi powiedział mi o twojej zdradzie z Kibą.
Nie wiedziałam, dlaczego wyciągnęłam tak ciężką artylerię. Przecież mogłam skłamać, że to dziewczyny sprzedały mi tę informację, albo Inuzuka, mimo to z jakiegoś powodu wolałam, żeby Yamanaka znała prawdę. A dziwna, nieopisana duma przepełniła mnie, kiedy wyznałam, że to Płaczek o wszystkim mnie poinformował. A to uczucie się pogłębiło, gdy zobaczyłam szok na twarzyczce dziewczyny. Uczucie tryumfu.  
- Coś jeszcze? Chciałam wyjść się przewietrzyć.
- Tak - odparła z determinacją, gdy już odwracałam się do odejścia. Więc zamierzała dalej drążyć. - To, że nie jesteśmy teraz razem, nie oznacza, że masz prawo się wtryniać w nasze życie. On nadal jest mój, nie pozwolę ci go mi zabrać. Rozumiesz?
Rozumiałam. Jedyne czego nie rozumiałam, to powodu, dlaczego kierowała swoje żale do mnie.
- Po co ty mi to wszystko w ogóle mówisz, co? - spytałam dla uspokojenia sumienia, na powrót zwracając się w jej stronę.
Ino zaśmiała się, jakbym powiedziała coś niedorzecznego.
- Żartujesz, tak? - Nie sądziłam, że to pytanie tak nią poruszy. - Przyszłaś tu sobie jak gdyby nigdy nic i zaczęłaś mieszać. Ty i twoi bracia. I po co to wszystko? Sądziłam, że zainteresowanie Shikamaru tobą było spowodowane tylko i wyłącznie jego wdzięcznością do twoich braci za uratowanie Choujiego. Ale tak działo się przez moment. Teraz on gapi się na ciebie tak, jak powinien się gapić na mnie, jak niegdyś to robił. - Oczy jej się zaszkliły, a ja całkowicie zgłupiałam, nie wiedząc co zrobić. - Zniknij, okej?
Okej, odpowiedziałam instynktownie w myślach, natomiast z ust wydobyły się zupełnie inne słowa.
- Nie zamierzałam ci go odbierać. Ty sama go straciłaś, nikt ci w tym nie musiał pomagać - odparłam zgodnie z prawdą, odwracając na pięcie i odchodząc.
Idąc, minęłam Shikamaru, a wtedy skrzyżowaliśmy spojrzenia; jego - wkurzony, mój - zagubiony. Jakaś część umysłu zarejestrowała, że pewnie zmierzał do Ino, jednak pozwoliłam tej myśli odpłynąć gdzieś daleko. Chęć wyjścia na zewnątrz nagle narosła, a ja przyspieszyłam kroku.
Przymknęłam za sobą drzwi balkonowe i odetchnęłam głęboko, opierając rękoma o barierkę. Poczułam się lepiej, kiedy chłodny wiatr owiał moje rozgrzane ciało. Nawet nie wiedziałam, kiedy zdołałam się tak zgrzać. Czy to przez emocje? To niedorzeczność! Jakkolwiek inną prawdopodobną odpowiedzią był alkohol, a tę opcję wolałam odrzucić. To by źle wróżyło żołądkowi.
Spoglądając w dół z balkonu, analizowałam całą rozmowę z Ino. Dopiero wtedy dotarło do mnie, co właściwie powiedziałam na samym końcu, a wtedy zapragnęłam cofnąć czas i to jak najszybciej. “Nie zamierzałam ci go odbierać”. Cholera! To zabrzmiało, jakbym rzeczywiście już jej go zabrała! Do diaska, chciałam powiedzieć “Nie zamierzam ci go odbierać”, ale jedno słówko w cudowny sposób się zagubiło i zmieniło nieco swoje brzmienie.
Złapałam dłońmi za łokcie, układając głowę na splecionych rękach i opierając tym samym cały ciężar na poręczy balkonu. Chyba pierwszy raz w życiu byłam zażenowana własnymi słowami. Pierwszy raz chciałam też sobie porządnie przyfasolić za głupotę.
Cholera, Temari, alkohol źle na ciebie wpływał. Zdecydowanie źle.


- Boisko do kosza? - spytała zdziwiona Hinata.
Chłopak przytaknął, stojąc tuż obok z rękoma utkwionymi w kieszeniach spodni i ciesząc się niczym małe dziecko.
- Super, co nie?!
Naruto zaprowadził ją do małego, zapuszczonego parku za blokiem. Szeroka na cztery metry, wydeptana przez ludzi dróżka, otaczała betonowy, ogrodzony zieloną siatką placyk do gry w sporty. Krajobrazu dopełniały oszpecone przez jesień drzewa, ułożone na glebie liście, dwie obdrapane z farby ławki i lampa usadowiona przy bramce wejściowej. Stojąc na wysokości namalowanej białą kredą linii za trzy punkty, Hinata w nikłym świetle ledwo dostrzegała obręcz kosza. Rozpatrując w głowie wszystkie możliwości, jaki cel miał Uzumaki w pokazaniu jej tego miejsca, nie potrafiła odnaleźć sensownej odpowiedzi.
- Em, Naruto? - ośmieliła się odezwać. Ta niewiedza i zalegająca cisza były deprymujące. - Dlaczego właściwie mnie tu przyprowadziłeś?
Milczał dłuższą chwilę, główkując nad zagadką Hyuugi. Dlaczego? To proste! Miał taki kaprys i chciał przekazać dziewczynie swoje szczęście. Od zawsze uwielbiał koszykówkę. Już jako młodzik z pierwszej klasy podstawówki pogrywał w nią ze starszakami z sierocińca, i choć początkowo zawsze dostawał baty, to oni go wytrenowali i wpoili miłość do tego sportu. Niestety, dwa lata temu bidul musiał usunąć starą poręcz bez tablicy, bo nie spełniała ona wymogów “bezpiecznego kosza do gry”. Ciocie nie miały funduszy na postawienie nowego, w skutek czego Uzumaki został pozostawiony na łaskę nauczyciela od wf’u.
Pociągając nosem, wziął rozbieg i spod dziury doskoczył metalowej siatki, zawisając na niej. Hinata z fascynacją podziwiała jak bujał się chwilę na zgiętych w łokciach rękach, by następnie zeskoczyć bez szwanku na beton. Kiedy na nią spojrzał, ekscytacja buchała od niego jak ciepło od grzejnika.
- Więc to chciałeś mi pokazać? - zaczęła niewinnie, lecz z dozą zgryźliwości.
Naruto parsknął śmiechem, uważając słowa dziewczyny za absurd. Przecież nie to miał na myśli!
- Nie - odparł, w kilku susach doskakując do Hinaty. - Chciałem się pochwalić, ale nie sztuczkami, a tym - mówił, rozpościerając szeroko ramiona, by podkreślić znaczenie swojego stwierdzenia. - Mam boisko tuż pod nosem!
- To świetnie - przyznała.
- Ano! I jeszcze chciałem z tobą zagarać! - dodał entuzjastycznie, pochylając się w stronę Hyugi i zacierając ręce.
- Ale tak bez piłki?
Naruto zdębiał, jednak tylko na chwilkę. Na śmierć zapomniał o piłce, lecz nie zamierzał tego dać po sobie poznać. Naprawdę nie chciał wyjść przy Hinatcie na roztrzepanego idiotę, a pragnął jej zaimponować. I wtedy kolejny, w jego mniemaniu, genialny pomysł wpadł mu do głowy.
- No tak, tak na niby będziemy sobie grać.
- Na niby?
- Będziemy udawać, że mamy piłkę!
Dziewczyna nie wiedziała, jak Naruto to sobie wyobrażał, ale nie miała też czasu, by się nad tym zastanawiać. Uzumaki porwał ją za dłoń, ustawiając na wprost kosza na wysokości linii za trzy punkty. Udał, że trzyma coś okrągłego w obu rękach i przekazuje to Hinacie, a ta niepewnie odegrała podobną scenę.
- Dawaj - ponaglił, ustawiając się w pozycji obronnej.
Nie mając pojęcia jak zacząć, pochyliła się z udawaną piłką w prawo, odrywając przy tym jedną nogę. Zwód mimo to nie zmylił Naruto, a ten nie odstępował jej nawet o milimetr. Ta bliskość sprawiała, że Hinata jeszcze bardziej czuła się zdezorientowana i rozkojarzona. Jego oddech niemal owiewał rozpalone poliki dziewczyny, kusząc tym do omdlenia, któremu nie zamierzała się poddać.  
Odchyliła się ponownie, mijając zaraz chłopaka od lewej strony i imitując przy tym ruchy kozłowania piłką. Naruto się tego spodziewał, lecz pozwolił Hinacie uciec i swobodnie rzucić. Trzymał się tuż za nią, żeby nie przewidziała przypadkiem tego dawania fory.
- Trafiłam! - pisnęła zadowolona z siebie. - Dwa zero dla mnie - dodała dumnie. Gra dodała jej odwagi i pozwoliła na rozluźnienie. Starała się skupić na swoim celu, aniżeli na ukochanym chłopaku, co zaprocentowało w bycie sobą.
- Trafiłaś - potwierdził, podchodząc pod dziurę kosza i podnosząc “piłkę”. - Ale nie bądź taka pewna siebie, bo to zaraz może się zmienić.
- Na remis - odparła, rozbawiona walecznością Naruto.
- Nie tylko - zastrzegł, ustawiając się na właściwym miejscu. Ręką, w której nie trzymał nicości, wskazał Hinacie przestrzeń przed sobą. - Zapraszam do obrony.
Stanęła przed Uzumakim, kopiując pozycję, jaką ten przyjął przedtem. Dziwnie się czuła tak mocno rozkraczając nogi, lecz zignorowała nieśmiałą część siebie, zarazem ciesząc się w duchu, że nie założyła spódniczki - na co nalegały Ino z Sakurą - a zwykłe jeansy.
- Dawaj - zachęciła swoim cienkim głosikiem.
Naruto uniósł zadziornie kąciki ust. Najpierw zrobił zwód w prawo, a zaraz potem w lewo. Jak przewidział, dziewczyna nabrała się na drugi trick, myśląc zapewne, że chciał skopiować jej wcześniejszą akcję. On jednak ponownie cofnął nogę i dostawiając ją do drugiej, wyskoczył, oddając rzut za trzy punkty.
- Trzy do dwóch - powiedział pewnie, spoglądając dumnie na Hinatę. Ta jednak nie była zdruzgotana przegraną. Przygryzając wargę, posłała mu niewinny uśmiech i szybkie spojrzenie. Nastepnie z nieznanego Naruto powodu zawróciła i pobiegła pod kosz od prawej strony. Zauważył, że łapie w powietrzu nicość, a potem z lekkim podskokiem wypuszcza ją zgrabnym ruchem nadgarstka.
- Ty miałeś pudło, a ja trafiłam - wyjaśniła, ponownie podchodząc do zdezorientowanego chłopaka. - Cztery do zera.
Naruto zaczął się śmiać do rozpuku, kiedy uświadomił sobie, jak mocno wykiwała go dziewczyna. Nie wierzył, że potrafiła być zdolna do takiego niewinnego oszustwa. Nie Hinata, którą znał. A jednak zrobiła to, a on pomyślał, iż chciałby widzieć taką Hinatę częściej. Mógłby się przyzwyczaić do rumieńców, których nie powodowało zawstydzenie, a ekscytacja i radość.
- No dobra, niech ci będzie - przyznał. - Ale teraz już nie pójdzie ci tak łatwo.
Prawdziwa gra między nimi miała się dopiero zacząć.


Sakura przechyliła siódmego z rzędu kieliszka, w myślach mocno wyklinając Inuzukę. Ledwie przeszła z łazienki do salonu, a oni już wkręcili ją w swoją gierkę, której pomysłodawcą był sam Kiba. Postanowił zabawić się z Kankuro w “łapki”, a każda runda trwała do pięciu trafień. Przegrany pił, a wraz z nim osoby stawiające na jego wygraną. Pech chciał, że Haruno zawsze trzymała kciuki nie za tego zawodnika, co powinna, czego następstwem było ciągłe wlewanie w siebie trunku.
Tymczasem wypatrywała również w przejściu Ino. Już dobre pół godziny temu zostawiła ją w przedpokoju z Temari. No Sabaku dość niedawno przemknęła przez salon na balkon widocznie podirytowana, ale to niekoniecznie zdziwiło Sakurę. Obawiać zaczęła się dopiero, kiedy wkurzony Shikamaru minął Temari i zajął jej miejsce w konwersacji z Yamanaką. Miała złe przeczucia.
Wtedy i Nara przemaszerował pomieszczenie, a ona natychmiast powstała z kanapy. Zachwiała się niebezpiecznie na nogach przez buzujący w żyłach alkohol, mimo wszystko utrzymując jakimś cudem w pionie. Słyszała protesty Kiby na temat odchodzenia od picia w połowie butelki, jednak z premedytacją je zignorowała. Zresztą te szybko ucichły. Sakura pomyślała, że Inuzuka musiał wtedy zauważyć znikającego za drzwiami balkonowymi Shikamaru.
Ino znalazła siedzącą w kuchni. Wcisnęła się między krzesło i naścienny grzejnik, podkulając nogi pod samą klatkę piersiową i łkając w kolana. Haruno przyklęknęła tuż przed nią.
- Jak poszło? - spytała czule, odgarniając przyjaciółce grzywkę z czoła.
- Gównianie, nie widzisz!? - wybuchła natychmiast. Sakura zdążyła przywyknąć do ciężkiego charakteru dziewczyny, tak też z westchnieniem usiadła po turecku na kafelkach.
- Widzę. A dokładniej?
- Wiesz, co ta suka mi powiedziała? Że nie zamierzała mi go odbierać i że to wszystko moja wina! - mówiła, mocno gestykulując rękoma. - Była bezczelna, miałam ochotę zedrzeć jej to opanowanie z tej parszywej gęby. A Shika co? Bronił jej oczywiście i dodatkowo to na mnie nakrzyczał!
Przerwała, kiedy drżenie wargi stało się zbyt mocne, jęcząc rozpaczliwie i próbując schwytać oddech. Uniosła wzrok zaczerwienionych oczu, starając nie przegrać ze łzami - na marne.
- Co mówił? - dopytywała Sakura, kładąc dłoń na kolanie Ino jako gest wsparcia.
- Że mam się odwalić od niej, od niego, od jego życia. Że najlepiej mam się zachowywać, jakbym go nie znała. Że przebywa w moim towarzystwie tylko dla Choujiego. Że jeśli nie przestanę odwalać scen, to nie będzie przychodził tam, gdzie ja będę. Że jestem popieprzona i… - ucięła, chwilowo krztusząc się spływającymi wciąż po jej polikach łzami. Odetchnęła głęboko. - I kiedy spytałam, czy jeszcze coś do mnie czuje, to mnie wyśmiał i powiedział, że tak, ale chyba tylko nienawiiiiiiiść - ryknęła na koniec, ponownie chowając głowę w kolanach.
Sakura przyglądała się jej ze zmartwieniem, wciąż głaszcząc po głowie. Z wyżaleń Ino wynikało, że Nara nie powiedział nic nowego, jednak to teraz po raz pierwszy te słowa do niej naprawdę dotarły.
- Właściwie kiedyś będziesz musiała dać mu spokój - zaczęła łagodnie.
- Po czyjej ty jesteś stronie? - wyrzuciła.
- Po twojej przecież, tylko…
- Tylko go bronisz! - Zmierzyła ją wściekle. - Idź sobie.
- Ino, przecież wiesz, że to nie tak. Po prostu on ma rację, musisz sobie z tym poradzić, już nie jesteście razem…
- Zostaw mnie, powiedziałam! - krzyknęła, odpychając przyjaciółkę za ramiona, aż ta musiała podeprzeć się łokciem.
Sakura więcej nie oponowała. Wiedziała, iż Ino zareaguje opryskliwie na każdą uwagę na temat jej działania i nie zamierzała tracić na nią cierpliwości. Alkohol sprawił, że była bardziej drażliwa, dlatego gniewnym krokiem wcale nie skierowała się do salonu, a ku wyjściu z mieszkania. Naprędce naciągnęła trampki, nie szunurując ich nawet i wyszła na klatkę schodową. Tam z warknięciem gniewu usiadła na schodach i nie liczył się stopień ich zabrudzenia. Wyciągając nogi przed siebie, zaciągnęła w dół jasnoturkusową sukienkę.
Czuła, jak cudowne odrętwienie rozpromienia się po jej ciele z każdą chwilą, sprawiając, iż i w głowie szumiało coraz bardziej. Doskonale zdawała sobie sprawę, że dzisiejszego wieczoru wypiła zdecydowanie za dużo. Już w kuchni z Naruto i Ino zaczęła od trzech drinków, a późniejsze shoty ją tylko doprawiły. Szczególnie żałowała swojego upicia nie przez nieuniknionego kaca, ale przez swoją osobowość. Zawsze, gdy wchodziła w stan upojenia, nie potrafiła zapanować nad swoimi czynami i robiła coś głupiego. W zależności od humoru, gdy była szczęśliwa - coś głupio-żenującego; lub na smutno -  żałośnie-żenującego. Przez Yamanakę teraz znajdowała się w drugiej fazie.
Jej myśli zaczęły wędrować po niebezpiecznym terenie. Po terenie w jej głowie, gdzie już jakiś czas temu zamknęła Sasuke Uchiha w maciupkiej klatce z wspomnień z nim i zakuła w łańcuchy z udawanej nienawiści i obojętności. Niestety kajdany okazywały się zbyt kruche przy każdej okazji, kiedy w grę wchodził alkohol. On osłabiał wolę, otumaniał zdrowy rozsądek i zabijał poczucie winy z powodu wypowiedzenia nieodpowiednich słów.
Sakura wiedziała, że źle robiła i będzie tego żałować, jednak mimo to nie zawahała się wyciągnąć telefonu z małej czarnej torebeczki, przewieszonej przed ramię. Psychika człowieka pijanego działała zupełnie inaczej, niż trzeźwego. Tak jak w którymś momencie pękała tama samozaparcia i pił na umór, tak gdy przychodziło do niechcianych czynów, nie mógł się temu przeciwstawić i brnął we wszystko na ślepo.
W takim też stanie była Haruno. Wsłuchując się w systematyczne sygnały dźwiękowe oczekiwania na połączenie, pragnęła nacisnąć czerwoną słuchawkę, ale palec zaprzeczył wykonania rozkazów od mózgu. Natomiast kiedy w słuchawce zamarła cisza, nie było już odwrotu.
- Sakura? - Usłyszała głos Sasuke. Głos chłodny, zdystansowany, ale też zaintrygowany. Bez wątpliwości zaskoczył go jej telefon.
- Tak? - spytała, jakby oczekując, że to Uchiha postanowi poprowadzić rozmowę. W nerwach zaczęła pocierać spoconą dłonią o materiał kusej sukienki.
Sasuke zaśmiał się krótko przez nos, a wydmuchiwane powietrze dźwięczało w słuchawce.
- To ty zadzwoniłaś. Co jest?
Obojętność - według Sakury jedynie to uczucie pobrzmiewało za wypowiedzianymi przez chłopaka słowami. Nie obchodziło go, dlaczego zadzwoniła, wiedziała to. Już od dawna nie przejmował się niczym, co było powiązane z nią, czy Naruto, mimo że nie to jej obiecywał. Przy odejściu dawał słowo, iż przyjdzie na plac zabaw jeśli go wezwie. Przysięgał...
Kłamca! - krzyknęła w myślach, zaciskając zarówno szczękę, jak i lewą pięść. Kłamca, kłamca, kłamca! Oszukał ją, zignorował wezwanie i tłumaczył się prostym “Nie mogłem przyjść”. Nie obchodziło jej jego “nie mogę”! Jedyne co było ważne, to fakt, że złamał daną obietnicę i po raz kolejny zranił swoją nieobecnością. A ona miała już dość… Zmęczona wiecznym czekaniem, modliła się jedynie o spokój dla umęczonej duszy i zapomnienie…
- Gdzie jesteś? - odparła wbrew sobie. Alkohol, ciekawość i głupie serce już nie po raz pierwszy wzięły nad nią górę.
- Nieważne. Czego chcesz?
Chciała wszystkiego! Żeby wrócił do nich i by wszystko było po staremu. Gdyby odszedł od Akatsuki, oni przyjęliby go z otwartymi ramionami i nie pozwolili odejść ponownie. Znów miałaby u swojego boku dwójkę przyjaciół, cała paczka zebrałaby się w komplecie, a ona dalej mogłaby chować za maską koleżanki swoją miłość.
Chciała po prostu odzyskać utracone szczęście.
- Teraz - wysyczała przez ściśnięte zęby. - Chcę ciebie teraz w mieszkaniu Naruto.
- Czy coś - Wyczuła jego wahanie i jakby niepokój. - Czy coś się stało?
- Pewnie, że się stało! - podniosła głos, nie potrafiąc już stłumić kotłujących we wnętrzu uczuć. Wstała agresywnie, uderzając kilkakrotnie w poręcz przy schodach otwartą dłonią. - Twój najlepszy przyjaciel wreszcie po latach spędzonych w sierocińcu poszedł na swoje, a ty co!? Masz to w dupie! Nie przyszedłeś tu, bo co? Bo duma? Chrzanię twoją dumę, Uchiha! Masz tu kurwa przyjść, zabrać ze sobą pół litra wódki, upić się z Naruto i mu pogratulować, do cholery! Masz być pieprzonym przyjacielem, a nie skurwysynem!
Ciężko dyszała ze złości i zmachania po wypowiedzianych słowach. Wyrzuciła z siebie żale niemal na jednym wydechu, co rusz przy tym uderzając w plastikową nasadkę na grzbiecie zabezpieczenia schodów, a to w połączeniu z alkoholem wydusiło z niej sporo energii. Adrenalina i nabuzowanie jednak jej nie opuszczały, a to skłaniało do kolejnych gorzkich zwierzeń.
- Ale ty i tak nie przyjdziesz, prawda? - dalej brnęła, przyprawiając wypowiedź śmiechem z nutą goryczy. - Tak jak wtedy nie przyszedłeś na ten pieprzony plac zabaw, tak teraz tego nie zrobisz. Bo jesteś draniem, dla którego słowo przyjaciel istnieje tylko w słowniku. Właściwie to rzeczywiście nigdy go nie wypowiedziałeś. Nigdy nawet nie zachowywałeś się jak nasz przyjaciel! To my zawsze ci nadskakiwaliśmy, my byliśmy na każde twoje skinienie, a ty tylko brałeś jak najwięcej ze wspólnego gara, nic do niego nie wrzucając. Myślisz, że to w porządku? - spytała szeptem, a gdy odpowiedziała jej cisza, powtórzyła głośniej, z większym naciskiem: - Myślisz, że to w porządku, draniu!?
Pochłonięta mówieniem, nawet nie zwróciła uwagi, kiedy zeszła o kilka stopni na półpiętro. Stała teraz pod małym okienkiem, przez jakie prześwitywał księżyc, ze zdenerwowaniem przeczesując wolną dłonią różowe włosy. Oczekując na odpowiedź, oparła się o ścianę i zsunęła po niej, przykucając. Przez długi czas słyszała w słuchawce tylko szum oddechu Sasuke.
- Jesteś pijana, Sakura - stwierdził w końcu dobitnie.
- Tak, geniuszu, jestem! - zakpiła.
- Nie dzwoń do mnie w takim stanie.
Haruno prychnęła.
- Bo co, nie możesz znieść prawdy o sobie?
- Bo bredzisz.
- Nie bredzę, Sasuke - zaprzeczyła z przekonaniem. - Alkohol ma to do siebie, że rozplątuje ludziom język w tym dobrym sensie. A prawda jest taka, że jeśli nie przytachasz tu swojego dupska w ciągu pół godziny, to możesz zapomnieć, że kiedykolwiek miałeś przyjaciół. Dla nas będziesz martwy.
Wtedy palec wykonał wydany wcześniej rozkaz i przycisnął czerwoną słuchawkę - rozmowa została zakończona.
Sakura natomiast cała się trzęsła. Usta bezwiednie zatkała wierzchem dłoni, trzymając w niej telefon i próbując tym zatamować napad szlochu. Może potrafiłaby go stłumić, gdyby to ona władała własnymi emocjami, a nie etanol , lecz taka wersja nie miała racji bytu. Rozpłakała się jak małe dziecko, oplatając wolną ręką kolana i mocniej wtulając się w nie ciałem. Nie rozpaczała jednak nad wypowiedzianymi słowami - na to wiedziała, iż już za późno - a nad przyjacielem, którego straciła nieodwracalnie na własne życzenie.
W końcu on i tak nie przyjdzie, przyznała w myślach, godząc z losem. Kiedyś musiała wyzwolić się z pułapki toksycznej miłości.


Usłyszał sygnał urwanego połączenia. Słowa dziewczyny boleśnie dudniły mu w głowie “Dla nas będziesz martwy”.
Martwy, martwy, martwy…. - powtarzał w myślach jak mantrę. Czyż nie tak nazwał Itachiego w dniu ich pożegnania? Kiedy sąd ogłosił wyrok i zakuł go w kajdany, ten poprosił o ostatnią rozmowę z bratem zanim został wysłany do więzienia o zaostrzonym rygorze. Lecz Sasuke w tamtym momencie przepełniała jedynie złość i zgorzkniałość, nie był w stanie odpowiedzieć na usprawiedliwienie starszego Uchihy, jakoby zamordował ich rodziców dla jego dobra, inaczej niż nienawiścią. Słowa “Dla mnie jesteś równie martwy jak oni.” wydobyły się z piętnastoletnich ust chłopaka bezwiednie.
Czy ich żałował? Nie, nigdy. Ale kiedy zwrot ten został użyty w odniesieniu do niego, jakieś nieprzyjemne uczucie poczęło kiełkować mu w klatce piersiowej. Chciał mu zaradzić, wyplenić, dlatego z całych sił przywalił w płot, zupełnie jakby miał zamiar rozerwać siatkę na strzępy.
Sterczał na placu zabaw w całkowitej ciemności jak ostatni baran. Dyszał ciężko ze złości na samego siebie, na Sakurę i na życie, które uważał za całkowicie popieprzone. Po co właściwie tu przychodził? Już od dawna powinien pocić się w sali treningowej Akatsuki, słuchając upierdliwych wrzasków Hidana, a nie marznąć na jakimś cholernym placu zabaw. Nie wiedział, na co czekał i czego oczekiwał po przyjściu tutaj. Olśnienia? Nagłego pozbierania myśli w kupę? Dobre sobie. To miejsce miało w sobie ciepłą aurę, jaką kojarzył z dobrymi chwilami z przeszłości, jednak jego magia nie była na tyle silna, aby wskazać mu właściwy kierunek.
Odkąd dostał od Naruto esemesa, rozważał pójście na jego parapetówkę. Nie rozumiał po co to robił, w końcu i tak to zbagatelizował. Więc jaki początkowo widział w tym sens? Dlaczego zamiast na treningu, przyszedł na drewnianym domek ze ślizgawką i błąkał się od jednej dziecięcej rozrywki do drugiej? Po cholerę upewniał się w Internecie, gdzie ulokowane było Osiedle Starych Hokage? Pluł sobie za to wszystko w brodę, a telefon Sakury jeszcze pogorszył sprawę.
Dopadło go jakby poczucie winy. A może wewnętrzne rozdarcie? Nie potrafił określić tego, co się w nim działo. Wiedział natomiast, że słowa Haruno go ubodły. Każdy mógłby mu je powiedzieć, a nie zrobiłyby na nim żadnego wrażenia. Każdy, tylko nie ona. Nie osoba, jaką uważał za swoją niezniszczalną ostoję, w którą mógł w każdej chwili wejść i uśmierzyć… cokolwiek. Ból, wątpliwości, zagubienie - Sakura rozwiewała wszystko. Była po prostu jego przyjaciółką, niezawodną. Przecież nawet kiedy odchodził, obiecał jej, że będą dla siebie w potrzebie.
A co zrobił teraz? Zawiódł ją i Naruto. Okazał się draniem, na jakiego nie można było liczyć, bo tłamsiła go duma - cholerne ustrojstwo, jakiego nie potrafił usunąć ze swojego jestestwa. Nawet nie bronił się przed słowami dziewczyny, uznając je za prawdę. Rozumiał jej rozżalenie. Rozumiał, lecz nie zamierzał nic na nie poradzić. To go przerastało, ta troska o innych. Nie chciał jej, walczył, chociaż ona wciąż przebijała się uparcie przez szczelnie pielęgnowany mur, nieustannie przegrywając.
Zacisnął palce na kratkach metalowej siatki, po chwili odpychając się od niej. Szybkim krokiem przemierzył cały plac zabaw, trawiaste boisko do piłki nożnej, aż w końcu wyszedł na ulicę. Machinalnie skręcił w prawo, ku obrzeżom Konohy, zaciągając na głowę kaptur bluzy. Z rękoma gniewnie wciśniętymi w kieszenie kurtki, rozglądał się na boki w poszukiwaniu rzeczy do kopnięcia, lecz jak na złość wszystkie kamienie pouciekały z chodnika.
To nie w stylu Uchihy, żeby przyjść na parapetówkę przyjaciela z flaszką wódki. On nie działał impulsywnie, ani pod wpływem emocji. Nie miał w zwyczaju przejmować się słowami Haruno, czy kogokolwiek innego. Ale ignorował wszystkich, ranił, pozostawiał - to był Sasuke. Dlaczego więc teraz czuł się jak obca sobie osoba?
Chciał potrenować, powalić w bokserski worek, wycisnąć kilogramy na ławeczce, wykonywać durne polecenia Hidana. Zmierzał do kryjówki Akatsuki na trening, który miał się rozpocząć niemal dwie godziny temu.
Przystanął na światłach sygnalizacyjnych - czerwone. Zirytowany rozejrzał się na boki, a nie widząc nadjeżdżających samochodów, przeszedł przez przejście dla pieszych. Dopiero po drugiej stronie, kiedy skręcił między sznur starych bloków, uświadomił sobie, że pomylił drogi. Omyłkowo zmierzał do Osiedla Starych Hokage.
- Kurwa! - krzyknął, kopiąc w kontener ze śmieciami, który nawinął mu się z lewej strony. Wyżywał na nim swoją frustrację i furię jeszcze przez dobre dwie minuty, zanim zziajany przetarł roztrzepane przez wiatr włosy. Kaptur już przy pierwszym kopnięciu zsunął mu się z głowy, tak samo jak kurtka na prawym ramieniu. Chociaż złość częściowo z niego uleciała, to wciąż irytowało go jego własne zachowanie. Nie zamierzał przyjść w tę część miasta, dlatego czym prędzej zawrócił, tym razem zgodnie z prawem przechodząc na zielonym świetle. Skierował swoje kroki do Dzielnicy Akatsuki.
Zgodził się na swój los. Los martwego samotnika.


Nie wiedziałam, ile czasu spędziłam na tarasie, ale kiedy usłyszałam za sobą dźwięk otwieranych drzwi, drgnęłam z ledwością. Wyszłam, mając na sobie wyłącznie koszulę i teraz drżałam z zimna niczym osika. Do tego cała skostniałam, trwając zbyt długo w jednej pozycji, więc gdy na moje ramiona opadła ciepła kurtka, westchnęłam, rozluźniając przy tym spięte mięśnie.
Naciągnęłam ubranie szczelniej na siebie, chwytając na krzyż rękoma za zamek błyskawiczny. Nawet nie musiałam patrzeć w prawo, żeby domyślić się, kto postanowił zamienić ze mną słówko. Wystarczyło, że kątem oka dostrzegłam kontur jego sylwetki.
- Jeśli chciałeś udawać gentelmana, to trzeba było przynieść moją kurtkę - zaczęłam na przywitanie.
- Nie wiedziałem, która to.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Odpowiedź krótka, prosta, szczera i całkowicie w stylu Shikamaru.
Czując na sobie jego skupione spojrzenie, zebrałam się do walki i odwzajemniłam je. I jak na prawdziwego pecha przystało, akurat wtedy wiatr postanowił zawiać mocniej i zakryć mi widoczność włosami. Już miałam wyciągać rękę spod ciepłej kurtki, kiedy poczułam jak dłoń Nary odgarnia moje kosmyki, zahaczając je następnie o ucho. Zaskoczona reakcją Płaczka, odstąpiłam natychmiast o krok, rzucając w jego stronę podburzone spojrzenie.
Chociaż może bardziej zaskoczyło mnie uczucie, które ogarnęło mnie pod wpływem tego subtelnego dotyku?
- Nie pozwalaj sobie Nara, bo twoja dziewczyna mnie zabije - rzuciłam kąśliwie. Zapobiegawczo cofnęłam się przy tym aż do końca balkonu, stając w jego narożniku i opierając się tyłem o barierkę. Lewą ręką zaczęłam sunąć wzdłuż niej, by zająć czymś rozedrgane ręce i chwilowo uciec wzrokiem od Shikamaru. Stara, czarna farba obryzgała od metalu, a ja sumiennie ją skubałam, podczas gdy kurtka zsuwała mi się z ramienia.
- Ignoruj Ino - warknął. Jeszcze nigdy wcześniej nie słyszałam w jego głosie takiej szorstkości, jak teraz.
- Jesteś wściekły - zauważyłam, a moja ciekawości zwyciężyła z wewnętrzną blokadą i zerknęłam na Narę. Stał dwa metry dalej ubrany na czarno, z szarymi akcentami na bluzie z kapturem, zapalając właśnie papierosa. Przez drżenie dłoni szło mu to wyjątkowo nieporadnie, gdyż palec co rusz ześlizgiwał mu się z kółka trącego, i próby zaognienia były kończone fiaskiem.
- Też byś była, mając taką upierdliwą eks - znów warknął, dodatkowo irytując się na niedziałającą zapalniczkę.
Impuls rozkazał mi przyjść mu z pomocą i popchnął do przodu. Poprawiając kurtkę, przytrzymałam ją jedną ręką, drugą sięgając zapalniczki. W pierwszej chwili Shikamaru nie chciał jej oddać, jednak w końcu wyrwałam mu ją z dłoni. Ciepłej i cholernie miłej w dotyku dłoni.
Gdy przejechałam palcem po kółku trącym, ogień rozbłysł niemal natychmiast, a ja przystawiłam go pod papierosa Nary.
- Chyba powinieneś dostosować się do własnej rady - mówiłam, obserwując jak dym wypływa z ust Płaczka - i sam zacząć ignorować Ino.
Zaśmiał się lekko - ni to z kpiną, ni z rozżaleniem. Z trudem wytrzymałam taksujące mnie z zaintrygowaniem spojrzenie jego czarnych tęczówek, zarazem zaogniając w brzuchu niepokój  i ekscytację.
- Chyba tak - odparł niby z obojętnością, lecz ja i tak wyczułam jego spięcie. Nie dziwiłam mu się, gdyż sama nienawidziłam, kiedy ktoś drążył temat, który ja uznałam już dawno za zakończony w mojej głowie. - Ale ciężko to zrobić, kiedy otaczamy się tymi samymi znajomymi.
- Znajomi to najmniejszy problem akurat. Z tego co widzę, to zachowują się w stosunku do was w porządku, nawet Kiba. Tylko…
- Ino jest problemem, wiem - dokończył za mnie. - Jest najbardziej upierdliwą kobietą jaką znam… Pomijając moją matkę i ciebie - dodał zaczepnie.
- Niby w czym ja jestem upierdliwa? - żachnęłam się, trącając go ramieniem i stając frontalnie do barierki.
- W tym swoim unikaniu odpowiedzi - natychmiast sparował, kopiując moją pozycję. Stykaliśmy się ramionami i nawet przez gruby materiał kurtki Shikamaru czułam bijące od niego ciepło.
- Nie unikam odpowiedzi. Ja jedynie selekcjonuję informacje, jakie komuś sprzedaję.
- Więc upierdliwa jest ta selekcja, na jedno wychodzi.
Spojrzałam w dół, wychylając się lekko za poręcz. W żyłach wciąż pływał mi alkohol, dlatego ten wyczyn kosztował mnie mocny zawrót głowy i zbyt gwałtowne cofnięcie w tył. Ramię Shikamaru zaasekurowało odskok i przytrzymało blisko barierki i jego. Skubany, po pijaku miał lepszy refleks niż ja.
Nieco skołowana, zaśmiałam się z zaistniałej sytuacji. Przez pół wieczora skrupulatnie unikałam Nary i rozmowy z nim, a teraz niemal go tuliłam i zbaczałam na temat zapisany pod plakietką “Nie chcę o tym rozmawiać”. Należało szybko zakończyć tę sielankę.
- Ja ją uważam za wygodną - odparłam, odpychając lekko Płaczka ramieniem i odsunęłam nieco w bok. - I praktyczną. Mówię tylko neutralne rzeczy. Nie kłamię, a jedynie zręcznie omijam niewygodne fragmenty z życia.
- I jaki w tym wszystkim cel? - spytał, zaciągając zarazem papierosem. Przeklęłam na siebie w myślach, zauważając fascynację, jaka towarzyszyła mi przy obserwacji Shikamaru wypuszczającego nikotynowy dym. Układał wtedy usta w ponętny sposób. Cholera… - Dlaczego nie pozwalasz się poznać?
- A czemu ty chcesz mnie poznać? - sparowałam, mocno już zirytowana. Miałam po dziurki w nosie jego dociekliwości. I niby to ja byłam tą upierdliwą? - Co ci z tego?
- Ponieważ ci to obiecałem.
Ach tak, obietnica. Jak mogłam zapomnieć o tym błędzie?
- Zapomnij o niej - rozkazałam sucho, chcąc zaraz wrócić do mieszkania Naruto.
- I znowu to robisz! - odparł Nara nieco podniesionym głosem. Znów w jego spojrzeniu dostrzegłam ogniki złości, tym razem nie skierowane na Yamanakę. W jednej chwili znieruchomiałam, oszołomiona tym fenomenem. - Jeszcze nigdy nie spotkałem kobiety, która tak szybko zmieniała swoje usposobienie. Raz jesteś twarda i niedostępna, a zaraz potem odkrywasz swoje karty i wymuszasz na mnie obietnicę, po czym każesz o niej zapomnieć. W co ty pogrywasz?
- W nic nie pogrywam! - i ja podniosłam głos o oktawę, a pięść zacisnęłam na poręczy. Uczucia dusiły mnie od środka; chciałam wykrzyczeć Shikamaru w twarz, by zostawił mnie w spokoju, zarazem pragnąc zatrzymać go przy sobie, żeby wysłuchał wszystkich mych żalów. W bitwie chwilową przewagę zyskała pierwsza opcja. - To ty węszysz tam, gdzie nie powinieneś. Nic nas nie łączy, a dociekasz mojej przeszłości, co najmniej jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi. Nie rozumiesz, że nie potrzebuję by ktoś wpieprzał mi się w życie?
Nara prychnął, będąc chyba jeszcze bardziej rozwścieczonym, niż wcześniej. Gniewnym gestem wyrzucił papierosa za balkon.
- Ja węszę? To ty pierwsza zaczęłaś się dopytywać o tę całą bójkę, a potem o Ino.
Moja wewnętrza tama opanowania pękła, a wszystkie myśli nagle wylały z ust jedną, ogromną falą.
- A to wcale nie dało ci prawa do rewanżu! Mogłeś to po prostu zignorować, ale zamiast tego postanowiłeś się zaangażować i… I… Po jaką cholerę zjawiłeś się wtedy w pod domem mojego ojca? - zawyłam, bardziej do siebie, niż do Nary. - Po jaką cholerę jechałeś tym pociągiem? Po jaką cholerę chcesz mnie poznać?!
Nie wiem, czy sprawił to alkohol, czy coś zupełnie innego, jednak coś rozkazało mi wyrzucić z siebie te wszystkie pytania. A wtedy poczułam się lżejsza o jakieś pięć kilo - czy tyle ważyły te wszystkie duszone w sobie emocje?
- Nie wiem - odparł na jednym wydechu. Miałam wrażenie, jakby Shikamaru podzielał wszystkie moje emocje; tę frustrację i niewiedzę. - Nie wiem po jaką cholerę chcę cię poznać, ale po prostu chcę. W dodatku ci to obiecałem, więc nie zamierzam łamać danego słowa.
Prychnęłam, nie mając pojęcia co z sobą zrobić. Obróciłam się na pięcie, odchodząc na kilka kroków, a następnie zakręciłam  w miejscu.
- Masz twardy orzech do zgryzienia - zauważyłam z cierpkim uśmiechem. Po chwili sterczenia w miejscu, uznałam, że balkonowe kafelki są miłym miejscem na uspokojenie, więc usiadłam na nich, opierając  plecami o chropowatą ścianę  przy barierce.
- Nie znowu aż taki twardy - zapewnił.
Nie odpowiedziałam. Przyglądałam się jedynie jak zbliża się do mnie i  w końcu siada tuż obok. Ręka ponownie zawędrowała mu do kieszeni bluzy, wyciągając z niej paczkę papierosów. Wysunął sobie śmierdziucha, wystawiając opakowanie również i w moją stronę. Przez chwilę wahałam się, czy nie sięgnąć po jednego, lecz szybko odegnałam tę myśl. Popadanie w nałóg było najgorszą możliwą alternatywą i nie zamierzałam z niej korzystać. Wystarczyło, że od Shikamaru wiecznie śmierdziało tym duszącym dymem. I zapachem perfum, który szczególnie upodobało sobie moje powonienie.
Schował paczkę, zapalając papierosa, tym razem już bez mojej pomocy. Z resztą wątpiłam, żeby po raz drugi udała mi się ta sztuczka. Dla odmiany teraz to moje dłonie trzęsły się ze złości.
- Uspokoiłaś się już? - spytał, gdy był mniej więcej w połowie dopalania papierosa. Przytaknęłam. - To możemy teraz normalnie porozmawiać?
Wzięłam głębszy oddech, a wydmuchiwane powietrze uformowało się w podobny dymek, jaki nagminnie wyduszał z siebie Nara. Kolana podciągnęłam bliżej brody, zakładając na nie splecione dłonie. Wciąż nie byłam pewna, czy właściwie postępuję, jednak nie chciałam też uciekać jak przestraszona mysz. W końcu byłam Temari No Sabaku! Twardą babką, która radziła sobie ze wszystkim!
- O czym konkretnie chcesz porozmawiać? - zaczęłam w końcu. Głowę oparłam o ścianę, przekręcając ją trochę w stronę Shikamaru.
Siedział w lekkim rozkroku ze zgiętymi nogami i ramionami opartymi o kolana. Nie patrzył na mnie, a na bezchmurne, zasnute gwiazdami nocne niebo. W prawej ręce jarzył mu się niedopałek papierosa, o którym widocznie zapomniał.
- O tym, od czego uciekasz, już mówiłem. Powinnaś wiedzieć, o co dokładnie.
Wiedziałam. Tyle że wolałam, żeby to on zrobił ten pierwszy ruch, podrzucił jakiś temat, haczyk, za jaki mogłabym się złapać. W końcu ciężko było skoczyć w dal bez rozbiegu, a trudne rozmowy miały to do siebie, że imitowały właśnie jak taki gigantyczny skok. Bez prostych pytań, naprowadzających słówek, lekkiej zachęty… Trudno było zacząć.
- To może zagramy w pytanie za pytanie? - zaproponowałam z nadzieją.
Shikamaru spojrzał na mnie zrezygnowany.
- Rozumiem, że inaczej nie ruszymy? - Pokręciłam głową, wciąż opierając ją o ścianę, z uśmiechem zwycięstwa na ustach. - Dobra, ale ja pierwszy.
Nie mogłam oczekiwać, iż od tego odstąpi, jednak nie potrafiłam się też powstrzymać przed kąśliwym komentarzem:
- Kobietom się ustępuje, nie wiesz?
Zaśmiał się gardłowo, a mnie przeszedł dreszcz; usilnie próbowałam sobie wmówić, że był on spowodowany chłodem ciągnącym od kafelek.
- Nawet teraz próbujesz wciskać mi jakieś feministyczne teksty?
- A co w tym złego? Dbam o swoje.
- Raczej mnie sprawdzasz - sparował z wyrzutem.
- To też. - Pchnęłam go lekko ramieniem. - Ale tym razem ci odpuszczę, Płaczku. Pytaj.
Widziałam, jak skrzywił się, słysząc swoje przezwisko, ale odpuścił temat. Najwidoczniej uznał, że bardziej opłacalne będzie skorzystanie z pierwszeństwa i zaczęcie wypytywania mnie, niż rozwodzenie nad drażliwym pseudonimem. Żałowałam, że nie mogłam się z nim podroczyć jeszcze chwilkę dłużej.
Poprawił kaptur bluzy, naciągając ją nieco bardziej na szyję, by dodać sobie ciepła.
- Wtedy, przed domem twojego taty, nie odpowiedziałaś na pytanie - zaczął ostrożnie, lustrując uważnie moją twarz. Zupełnie, jakby upewniał się, że nie zrezygnuję w ostatniej chwili i nie wymigam przed odpowiedzią. - Twoja mama… Dlaczego unikasz mówienia o niej?
Przymknęłam powieki, prychając cicho. Więc nadeszła ta chwila, w której powinnam zerwać tę chroniącą kurtynę. Albo chociażby pozwolić Shikamaru wścibić za nią nosa.
- Bo nie jest to przyjemny temat - odparłam tak szczerze, jak tylko potrafiłam, odchylając przy tym powieki. A ślina nagle stała się zbyt ciężka do przełknięcia i blokowała mi dalsze słowa.
- Dlaczego? - dopytywał.
Zmierz się z tym, Temari. Przełam się! - dopingowałam siebie w myślach. Głęboki wdech dodał mi odwagi.
Raz, dwa, trzy… Mów!
- Ponieważ nie żyje - odparłam sucho.
Całą swoją uwagę skierowałam na przemarznięte dłonie. Były już lekko zaczerwienione i zdrętwiałe, więc przyłożyłam je zewnętrzną stroną do szyi. Wzdrygnęłam od nagłego chłodu, lecz nie zmieniłam pozycji. Była ona w tym momencie tak przyjemnie… bezpieczna.
Shikamaru milczał. Nie wiedziałam, czy chciał w ten sposób dać mi wolną drogę do kontynuowania, czy najnormalniej w świecie nie wiedział, co powinien odpowiedzieć. Mimo wszystko, to ja przerwałam ciszę, przełamując się do kontynuowania historii. W końcu jak szaleć, to na całego, prawda? Nawet jeśli miałoby to smutny podtekst.
- Ojciec… - Kątem oka zarejestrowałam zdziwienie Nary na podjęcie przeze mnie tematu. - Nigdy nie był idealny, ale zawsze się starał. To zmieniło się jakieś dwa lata temu. Zrobił się agresywny w stosunku do mamy i do nas, Kankuro odczuł to chyba najmocniej. Nikt nie wiedział o co chodzi, mama wysnuwała jakieś swoje historie, że tata niby ma kochankę… Na początku nie wierzyliśmy, ale wtedy poszłam raz z Kankuro na imprezę i wtedy zobaczyliśmy, jak w nocy wsiada do samochodu z jakąś kobietą. Potem mama go przyłapała i wszystko się bardziej skomplikowało… - Przerwałam, wzdychając ciężko. Ta część opowieści była tą łatwiejszą i bałam się przejścia do tej drugiej.
- Jak bardzo? - spytał ciepło i ostrożnie. Byłam wdzięczna za tę pomoc w rozpędzie do skoku. Potrzebowałam tego.
Przekręciłam dłonie, dotykając ich wewnętrzą stroną szyi i ją teraz ogrzewając. Chłód również dał mi kopniaka na start.
- Tak bardzo, że mama popadła w depresję - wyznałam na jednym wydechu. Dalej mówiłam już spokojniej: - Od lat chorowała na schizofrenię i kiedy zdrada ojca wyszła na jaw, zapadła się w sobie. Póki brała tabletki, wszystko było w porządku, ale wtedy je odstawiła i…
Słowa ugrzęzły mi w gardle. Chciałam je wypowiedzieć, pozbyć się tego ogromnego ciężaru, skoczyć tak daleko, jak tylko potrafiłam… Tyle że chcieć a móc to dwa różne krańce przepaści, której nie potrafiłam pokonać. Ogarnęła mnie wściekłość na swoją słabość, którą okazały się dwa słowa “popełniła samobójstwo”. Kurwa!
- Wystarczy - powiedział nagle Shikamaru opanowanym tonem. - Jestem w stanie się domyślić jak sprawy potoczyły się potem.
Zaśmiałam się przez zduszone gardło, przez co zabrzmiało to bardziej jak jęk.
- Taki z ciebie inteligent, co? - zadrwiłam rozedrganym głosem. Skuliłam głowę pod siebie, opierając ją kośćmi policzkowymi o chłodne dłonie. - Teraz moja kolej - dodałam szybko, nie dając mu nawet szansy na zripostowanie, czy odniesienie do tematu mojej mamy.
Shikamaru nie oponował, grzecznie czekając na moje wypytki. Jak na złość, nagle w głowie miałam całkowitą pustkę. Przygryzłam wargę, pośpiesznie główkując nad jakimkolwiek pytaniem, lecz ta czynność okazała się trudniejsza, niż sądziłam. Nara dzięki mojej odpowiedzi zyskał całą tacę z kartkami zapisanymi kolejnymi tematami do drążenia. A ja? Mogłam jedynie palnąć pierwsze, co przyszło mi do głowy…
- Dlaczego byłeś wściekły, kiedy tu przyszedłeś?
A zwycięzcą jest…
- Rozmawiałem z Ino. Myślałem, że to oczywiste.
...Shikamaru - dodałam zgryźliwie w myślach, prychając przy tym.
- Pewnie, że tak - odparłam niby oburzona, zakładając zbłąkany kosmyk za ucho, a następnie ponownie układając dłonie na kolanach. - Chodziło mi o to, dlaczego z nią rozmawiałeś i o czym?
- Jesteś zazdrosna - zadrwił, pewny siebie. Napowietrzyłam powieki. Co on sobie wyobrażał?!
- Nie igraj ze mną, Nara, tylko gadaj do rzeczy - warknęłam, zaciskając dłonie mocniej na kolanach i wbijając w nie boleśnie paznokcie.
Westchnął, narzekając pod nosem na upierdliwość gry w pytania. Uśmiechnęłam się na to kąśliwie. Zdążyłam już zauważyć, że to Yamanaka była dla niego tematem tabu, którego unikał jak ognia. Zarówno przez przeszłość, jak i to, w jaki sposób uprzykrzała mu obecnie życie.
- O tobie - odparł niechętnie, a mi skoczyło ciśnienie. Nagle poczułam jeszcze mocniejszy nacisk paznokci na materiał spodni, podczas gdy Shikamaru wzruszył ramionami. - Rozmawiałyście, więc musiałem sprawdzić, jakich głupot ci naopowiadała.
- I jak wywiad, detektywie?
Zaostrzył wzrok, widocznie zirytowany na wspomnienie tej rozmowy.
- Że kazała ci się trzymać ode mnie z daleka.
- O tak - przyznałam z lekką ironią. - Było zabawnie, kiedy pouczyła mnie na temat nie dobijania do zajętych facetów - dodałam ze śmiechem, zarażając nim chwilowo i Narę, który kręcił głową z zażenowania zachowaniem swojej eks. - I co, skrzyczałeś ją za to?
Przytaknął, wciąż z uśmiechem. Ten jednak stopniowo zanikał, podczas gdy Shikamaru mierzył mnie… wyjątkowo krępującym spojrzeniem. Zauważyłam, że był szczęśliwy i doszłam do wniosku, iż ja również. Nadzwyczaj lekko przychodziło mi rozmawianie z nim, nie tylko teraz. Wcześniej też tak było, tylko tuszowałam to przed samą sobą, wypierając możliwość, że mogłabym lubić Płaczka chociaż w małym procencie.
- W każdym razie nie powinna cię już nachodzić - zapewnił.
- Nawet jeśli, to jestem już na tyle dużą dziewczynką, by sobie z nią poradzić. I z jej wyobrażeniami wyssanymi z palca - przy końcówce zaczęłam przyciszać głos. Z jakiegoś powodu zwątpiłam w słuszność drugiej wypowiedzi w trakcie jej wypowiadania. Zlękłam się, że Shikamaru mógłby ją niepoprawnie zinterpretować. Chociaż nie posiadałam pewności, co oznaczał frazes “niepoprawnie” w tym wypadku.
Nara nie przejął się moim zawahaniem. Wstał zamyślony, podchodząc na powrót do barierki i po raz kolejny tego wieczora sięgając po paczkę papierosów. Fetor nikotyny wzniósł się w powietrze, sięgając nawet mnie.
- To już trzeci - zauważyłam, również się podnosząc. Tyłek mi zdrętwiał, a mięśnie zastygły od chłodu. Chorobę miałam murowaną.
- Kiedy spotkaliśmy się w pociągu, jechałaś wtedy na grób matki, prawda? - wypalił nagle, wydmuchując przy tym papierosowy dym niemalże na mnie. Mimo to, szok spowodowany niespodziewanym pytaniem okazał się na tyle paraliżujący, bym kompletnie nie zwróciła na to uwagi. - Prawda?
            Dostąpiłam skołowana do poręczy.
            - Tak - odparłam pewnie. Nie widziałam sensu w wymigiwaniu, skoro wiedział już tak wiele.
            I wtedy wydarzyło się coś, co zaskoczyło mnie nawet bardziej niż ta cała ciekawość Nary. On mnie przytulił! Wyrzucając papierosa za balkon, odwrócił się szybciej, niż zdążyłam to zarejestrować i objął tę zupełnie rozstrojoną emocjonalnie dziewczynę, którą się okazałam, silnym uściskiem swoich szerokich ramion. Było mi tak cholernie gorąco, mimo że jego nieproszony gest zrzucił mi z ramion kurtkę - jego zapach i ciepło otuliły mnie ze wszystkich stron. Moje serce poderwało się do szybszego bicia i nie byłam pewna, lecz chyba jego biło w identycznym rytmie. A może to sobie ubzdurałam?
            - Przykro mi. Nie powinienem drążyć tego tematu.
            Do oczu napłynęły mi łzy, które usilnie starannie odganiałam szybkim mruganiem powiek. Do cholery, współczucie to ostatnia rzecz, jakiej potrzebowałam! Dlaczego musiał to powiedzieć? Na jakiego diabła?
- Nie rozklej się, Płaczku - zadrwiłam, ostatkiem opanowania trzymając głos w ryzach. Mówiąc to, odwróciłam się od Shikamaru, tak, by przez przypadek nie zobaczył łypiących na granicy rzęs łez i kucnęłam, aby podnieść jego kurtkę. Wtedy ukradkiem otarłam ręką powieki i wilgotne policzki. Gdy znów stanęłam z nim twarzą w twarz, zdradzić mnie mogły jedynie lekko zaszklone tęczówki. - Oddaję - dodałam, wpychając mu w ręce ubranie.
Nie spuściłam przy tym wzroku. Jakaś nieznana, lecz niezwykle silna siła utrzymywała mój podbródek uniesiony wysoko. Shikamaru też nie drgnął; odniosłam wrażenie, że czerń jego tęczówek się pogłębiła, a to zafascynowało mnie na tyle, by nie zauważyć, jak jednak łza wymyka się z lodowego więzienia.
- Daj spokój, nie pozwolę dziewczynie marznąć - odparł z eterycznym uśmiechem, ścierając uciekiniera z mojego policzka i wpychając mi kurtkę ponownie w ręce. - W końcu jeszcze nie skończyliśmy. Teraz twoja kolej.
Speszyłam się. Zakleszczyłam materiał garderoby mocniej w swoich ramionach, przesuwając bliżej barierki i o nią opierając. Tym razem nieznana moc zdematerializowała się, więc bez problemu mogłam spojrzeć w dół balkonu. Widok czarnej dzióry pod nami otrzeźwił nieco myśli.
- I znów udajesz gentelmana. - Zagryzłam wargę.
- Chyba będziesz się musiała do tego przyzwyczaić - skwitował. - Tak jak ja do twojej zmienności.
- Chyba tak - przyznałam.
Odniosłam wrażenie, że zawiesił na mnie wzrok, tak też odwzajemniłam gest. W świetle gwiazd i księżyca jego kości policzkowe wydały się lepiej uwydatnione, a usta smuklejsze. Kitek przesunął mu się nieco na prawo, jednak zamiast zepsuć efekt idealizmu, jedynie zaostrzył go, doskonale współgrając z minimalnym zarostem. Zdziwiłam się, że dostrzegłam go w tak nikłym oświetleniu, ale może to właśnie przez nie?
- W Sunie nigdy nie widać gwiazd tak dobrze, jak tu - zagaiłam, zadzierając głowę w górę.
Nieboskłon wyglądał malowniczo, jak ze zdjęć meteorologicznych . Złote punkciki iskrzyły się wesoło, tworząc gwiazdozbiory, których nie potrafiłam rozpoznać. Jedynie Wielki Wóz odnalazłam bez żadnego problemu.
- Mama kiedyś pokazała mi Wielką Niedźwiedzicę. W zimę, niebo wyjątkowo było bezchmurne. Miałam może siedem lat i wybrałyśmy się pod wieczór na sanki. Potem już nigdy sama jej nie znalazłam.
Shikamaru przesunął się bliżej, stając częściowo przy mym boku, a częściowo stykając ciałem z moimi plecami. Nachylając się, mówił:
- Widzisz Wielki Wóz? - Przytaknęłam. - On rozpoczyna Niedźwiedzicę. Jak powędrujesz wzrokiem na wschód, zobaczysz resztę.
Postąpiłam za jego wskazówkami i, wiedziona ciekawością, wychyliłam się przez poręcz, wypinając nieznacznie w tył. Pech chciał, że zapomniałam o bliskości Nary, przez co bardziej wbiłam się tyłkiem w… jego krok, co natychmiast sprowadziło mnie do pionu. Odchrząknęłam znacząco, jednak ten pompatyczny dupek nie zrozumiał aluzji “Odsuń się!”.
- Nie widzę - pożaliłam się, w dalszym ciągu szukając gwiazdozbioru.
- Bo jest za duża. Prawdopodobnie zobaczyłabyś ją dopiero, gdybyś stanęła na środku ogromnego stadionu piłkarskiego, albo na wysokiej górce.
- Dużo o tym wiesz - zauważyłam, odsuwając na bok. Shikamaru wzruszył ramionami, małpując mój ruch, na całe szczęście w przeciwną stronę. Czyżby aluzja dotarła z opóźnieniem?
- Asuma się tym interesuje i zaraził mnie trochę pasją.
- Dość ważny jest dla ciebie ten nauczyciel, co?
- To przyjaciel mojego ojca i rodziny - odparł z ciepłym uśmiechem. Już na pierwszy rzut oka był o widać, jak bardzo ceni sobie tego człowieka. Pomyślałam, że prawdopodobnie tak mocno, jak ja ceniłam sobie mamę…
Zadrżałam, kiedy zimny wiatr postanowił o sobie przypomnieć. Nie założyłam ponownie kurtki Shikamaru, przez co ramiona pokryła mi gęsia skórka, co nie uszło uwadze Nary.
- Chyba starczy tych pytań na dziś. Wracajmy - zaproponował, a ja przystałam na to z marszu.
- Wracajmy.
Gdy oddawałam Shikamaru kurtkę, zrobiło mi się jakoś bardzo nieprzyjemnie. Nie mogłam być pewna, ale chyba żałowałam końca naszej pogawędki. Mimo trudnego początku, cieszyłam się, iż po długim czasie tłumienia w sobie problemów i uczuć, w końcu dałam im ujście. Sny z mamą w roli głównej już niedługo miną i staną się jedynie wspomnieniami, byłam tego niemal pewna. Wierzyłam w to.
Przy drzwiach Nara przepuścił mnie kurtuazyjnie przed sobą. Dudnienie muzyki wdarło się do naszych uszu, a ja już wiedziałam, że będę tęsknić za ciszą z balkonu.
Nadszedł czas, aby wrócić do rzeczywistości. I na imprezę.


Sakura czekała na schodach dłużej niż pół godziny, lecz wypatrywany mężczyzna się na nich nie zjawił, co nawet nie przysporzyło jej zawodu. Jedynie lekkie ukucie towarzyszyło każdemu oddechowi, co nie było żadną nowością, a alkohol skutecznie je uśmierzał. Wtedy z letargu wyrwał ją śmiech Naruto i szybkie kroki dwójki osób. Pośpiesznie w odruchu przetarła suche już policzki dłońmi, odchrząkając i układając ciało w pozycji, którą, miała nadzieję, uznają za naturalną i beztroską.
- A wy gdzie się szwędacie? - rzuciła na przywitanie, gdy Hinata z Uzumakim stanęli na półpiętrze; radość od nich buchała. Mimo wszystko głosie Haruno dało się usłyszeć smutek i niedawny szloch, co nie uszło uwadze chłopaka. Marszcząc brwi, spytał:
- A ty czemu siedzisz tu całkiem sama? - Wspięli się na schody, a wtedy Sakura zauważyła, że Naruto pospiesznie puszcza dłoń dziewczyny. Spłynęła na nią fala wyrzutów sumienia, za przerwanie ich szczęścia swoim cholernym samopoczuciem. - Coś się stało?
- Posprzeczałam się trochę z Ino, to wszystko - odparła, chcąc jak najszybciej zbyć troskę przyjaciela. Ten jednak nie dał się zwieść i dając Hyuudze lekki znak głową, by poszła przodem, wyciągnął rękę do różowowłosej kumpelki. Ona chwyciła ją niepewnie i podciągnęła do pionu.
- Chodzi o Sasuke? - drążył półszeptem, a ton zmienił na nieco wrogi.
Sakura zachowała kamienną twarz. Patrząc w błękitne tęczówki, bez zawahania odparła:
- Nie znam żadnego Sasuke. - Z tymi słowami pomknęła w górę schodów.


Kiedy Sasuke wszedł do sali ćwiczeń, ta była pogrążona w ciemności. Skonsternowany, wymacał ręką włącznik światła i nacisnął go, myśląc, że może Hidan specjalnie skrył się w ciemności. Żarówka rozbłysła, stopniowo nagrzewając, a w pokoju i tak nie dostrzegł swojego trenera.
- Spóźnienie, siusiumajtku. - Usłyszał za sobą znajomy głos.
Z furią obrócił się do korytarza, a widok perfidnego uśmiechu Hidana podburzył go jeszcze bardziej.
- Nie kpij ze mnie i nie wkurzaj. Nie mam humoru na twoje gierki - odparł wrogo, mierząc mężczyznę nienawistnym wzrokiem.
Był wściekły na Sakurę za telefon. Był wściekły na siebie za pójście pod mieszkanie Naruto. Nie potrzebował być denerwowanym jeszcze dodatkowo przez Hidana, który od ich pierwszego spotkania działał mu na nerwy.
- To ty mnie nie wkurzaj, Uchiha - odwarknął. Stał w mroku przed nim w lekkim rozkroku i rękoma splecionymi na wysokości klatki piersiowej. Poświata z pokoju treningowego oświetlała jego sylwetkę wystarczająco, by Sasuke mógł dostrzec zarysowaną na twarzy surowość. - Miałeś być tu o dwudziestej, a jest po dwudziestej trzeciej. Jaja sobie ze mnie robisz? Madara nie pochwali tego, kiedy już mu powiem, szczylu.
Dwudziesta - o tej godzinie Sasuke wojował ze swoimi myślami, próbując przekonać dumę do ustąpienia drogi uczuciom. Cztery kwadranse później szykował się do wyjścia, a przez kolejne trzy chodził bez celu po placu zabaw. O dwudziestej pierwszej czterdzieści pięć zadzwoniła Sakura, kompletnie pijana i z rozwiązanym językiem, i popchnęła uczucia do działania. Sasuke przeklinał tę godzinę.
- Coś mi wypadło - powiedział chłodno, chcąc czym prędzej zbyć temat. Nie tego oczekiwał przychodząc tu, a solidnego treningu. Po pierwszej lekcji strzelania Hidan zastrzegł, że będą się one odbywać raz w tygodniu, co oznaczało, iż w pozostałe dni wciąż będzie katował Sasuke fizycznie.
- Wypadło, ta? - warknął, zupełnie wytrącony z równowagi. Rozplątując ręce, doskoczył do Uchihy i, łapiąc go za wystającą spod rozpiętej kurtki bluzę, potrząsnął nim. - Wypaść, to ci wypadnie ząb, kiedy obiję ci tę parszywą mordę.
- Dawaj! - krzyknął, łapiąc za rękę oprawcy ponad nadgrastkiem.
Czekał na to. Na chwilę, w której Hidanowi puszczą nerwy i będzie mógł w końcu bez żadnych oporów się na niego rzucić. Musiał w coś walnąć, wyżyć na kimś, kimkolwiek! Odreagować frustrację wywołaną przez Haruno. Wyrzygać wszystkie niechciane uczucia poprzez pięści. Dać upust swojemu wewnętrznemu rozdarciu!
Czekał na to. Tyle, że ciężka ręka Hidana nie nadchodziła, a uścisk na bluzie zelżał. Zamiast atakować, mężczyzna jedynie uśmiechnął się cwaniacko, widząc bojowość chłopaka.  Jego śmiech powędrował echem po ścianach.
- Tym razem dam ci spokój, szczylu. Wolę iść spać, zamiast cię potem zbierać z podłogi - mówiąc to, puścił Sasuke, poprawiając następnie swój czarny t-shirt. - No i wolę nie mieć na rękach krwi Uchihy. Za bardzo śmierdzi tchórzem i zdradą, nie sądzisz?
Wtedy w Sasuke coś pękło. Tama blokująca złość runęła pod naporem emocji. Chłopak rzucił się na Hidana, uderzając go z zaskoczenia prawym sierpowym, a następnie przyciskając do przeciwległej ściany. Widok jego obroczonej krwią z nosa twarzy był  idealnym obrazkiem na uwieńczenie dnia.
- Uprzedzałem, żebyś mnie nie wkurzał - syknął. Role się odwróciły i teraz to on spoglądał ofiarze w oczy z kpiną wymieszaną z furią.
- Masz szczęście, że Madara czegoś od ciebie chce. Inaczej już dawno bym cię stąd wypieprzył.
- Zupełnie jakbyś mógł - zakpił, odstępując od szarowłosego mężczyzny.
Chwilę patrzył, jak Hidan zbierał się w sobie po niespodziewanym ataku, aż w końcu zawrócił do wyjścia. Miał serdecznie dość tego miejsca, całej tej mafii i zabawy w udawanie posłusznego. Wszystko tutaj śmierdziało Itachim, a Hidan nie omieszkiwał mu o tym przypominać. Mimo to nie mógł odejść i działać na własną rękę. Potrzebował wpływów Madary i odpowiedniego wyszkolenia. Był w kropce.
Kiedy znajdował się już przy wyjściu, dobiegł go głos trenera-kata:
- Tobie tyłek uratuje Madara, póki jesteś mu potrzebny. Ale twoi przyjaciele są bezbronni. Pomyśl o tym, kiedy następnym razem zachcesz bójki ze mną, siusiumajtku.
Sasuke zacisnął szczękę. Jego plan właśnie zaczynał się mocno komplikować.


Po powrocie z balkonu wszystko nabrało jakiegoś dziwnego tempa. Nawet nie przypuszczałam, że mogłam być na nim z Płaczkiem tak długo, a jak się okazało, rozmowa zeszła nam do dwudziestej trzeciej. Atmosfera była dość nieprzyjemna. Ino z Sakurą siedziały na odległych krańcach kanapy, a między nimi Hinata tuląca się do kubka z gorącą herbatą i kompletnie pijana Tenten, która spała oparta o jej ramię. Chłopacy próbowali podtrzymać sztucznie rozmowę, lecz nieszczególnie im to wychodziło. Koniec końców dziewczyny zebrały się do domu, a Kiba z Choujim zaoferowali się do odprowadzenia ich. Przy okazji mieli zajść po wódkę i jakieś przekąski na stację benzynową.
W tym czasie my ogarnęliśmy mieszkanie w stopniu “może być”. Gaara wziął się za zmywanie, a ja płukanie naczyń. Kakuro z pozostałą dwójką postanowił pod nieobecność Inuzuki podłączyć komputer do starego telewizora Naruto i odszukać w Internecie transmisję meczu na żywo.
- Na długo zniknęłaś z Narą - zauważył w pewnym momencie mój braciszek. Wiedziałam, że dużo go kosztowało zebranie do tej wypowiedzi - w końcu to Kankuro zawsze grał rolę ciekawskiego w rodzinie -  dlatego też postanowiłam nie zbywać go warknięciem.
- Całkiem - przyznałam. Zmęczenie i nieprzyjemny efekt alkoholu dawał mi się we znaki - zaczynałam mieć tak zwany zjazd. Celowo jednak użyłam zdawkowej odpowiedzi. Chciałam zobaczyć, czy młody odważy się drążyć temat.
Milczeliśmy przez kolejne trzy myte kubki.
- Lubisz go? - spytał tak cicho, że szum spływającej wody niemal go zagłuszył, co mnie rozbawiło.
- Jest w porządku.
- To dobrze. - Na tym nasza rozmowa się urwała, a my dokończyliśmy zmywanie w pięć minut.
Inuzuka z Grubaskiem powrócili akurat w momencie rozpoczęcia meczu. Już na wstępie zaczęli polewać świeżo zakupiony alkohol, ponownie zabrudzając kieliszki. Mi na szczęście udało wymigać się od picia i w spokoju mogłam pochłaniać dopiero co zaparzoną herbatę z dużą ilością cukru. Usiadłam w prawym rogu kanapy, wygodnie wtulając się w oparcie i podciągając nogi do siebie; kubek ułożyłam na podołku. Tuż obok klapnął Shikamaru, co nie uszło uwadze moim braciom. Kankuro natychmiast dosiadł się na sofę jako trzeci, zarzucając Płaczkowi rękę prze ramię.
- I co, Nara. Widzę, że zgłaszasz się na kandydata na mojego szwagra.
Kubek, który właśnie unosiłam do ust, niemal nie wymsknął mi się z dłoni. Nieco herbaty mimo wszystko spłynęło bo jego brzegach przez niechciane zachwianie.
- Kankuro! - warknęłam natychmiast. Już ja dobrze wiedziałam, do czego zmierzały te kąśliwe uwagi i nie zamierzałam dać mu pola do popisu. - Jeszcze słowo, a przez najbliższy miesiąc będziesz stołował się u ojca - zagroziłam.
Ten idiota jednak nijak się tym przejął, wysyłając mi waleczne spojrzenie.
- Gorszej kary nie mogłaś wymyślić - zadrwił, ponownie zwracając się do Nary: - Widzisz, ona zawsze jest taka kochana. Ale strzeż się jej prawego sierpowego…
- Nie zamkniesz się, a zabiorę ci Nibmusa i pelerynę. - Tej groźby nie puścił już mimo uszu, a mocno się zląkł.
- A-ale…
- I miecz z gwiezdnych wojen.
- ...Temari… - jęczał dalej błagalnie, a ja już wiedziałam, że mam go w garści.
- I figurkę Smigola - dodałam. Wtedy zupełnie odpuścił i ze spuszczoną głową przeniósł się na przytachane z kuchni krzesło. Chłopacy przez jakieś pięć minut naśmiewali się z fascynacji mojego brata do filmo-książek, aż w końcu ten strzelił focha, mówiąc, że wszyscy się nie znamy i tyle; temat mój i Nary odszedł w niepamięć. Wtedy całą uwagę skupiliśmy już tylko na rozgrywanym meczu, który jedynie w minimalnym stopniu mnie absorbował. Ciepło i dotyk ramienia Shikamaru w drażniący sposób mnie dekoncentrowały, a im bardziej starałam się to ignorować, tym bardziej senna się stawałam.
Po odstawieniu pustego kubka na stolik, powieki stały się jeszcze cięższe. Wkrótce potem odpłynęłam, a ostatnim co w półśnie zarejestrowałam, było jak moja głowa zsuwa się w lewo, a następnie opiera o coś twardego i ciepłego. Nie próbowałam jej nawet unieść, poddając się przyjemnemu uczuciu, które mnie ogarnęło.


“Emocje i wódka - ileż szkód wyrządza to połączenie.”
~Łukasz Gut


Od Autorki: Ach, musiałam, no po prostu musiałam wcisnąć jeszcze na koniec Kankuro! To było silniejsze ode mnie, uwierzcie xd I generalnie muszę wam kogoś przedstawić: Ann aka Black Cloud! Moją Panią Redaktor naczelną, która podkreśla mi na czerwono wszystkie błędy, przez co szczerze znienawidziłam ten kolor. Dziewczyna odwala naprawdę genialną pracę i mam nadzieję, że to docenicie, bo ja doceniam bardzo <3
No i… Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam! Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam! Niech żyje nam, niech żyje nam… a kto!? Mój kochany blog, Troublesome Love! Tak, tak kochani. Dziś oto mija rok, odkąd go założyłam, dlatego też spięłam dupę i udało mi się dodać rozdział w urodzinki. Ależ jestem z siebie dumna! W dodatku długi, o tak, czuję się niczym Boss, hym hym... B|
Jak widać akcja zaczyna nam się rozkręcać - teraz już będzie tylko lepiej (mam taką nadzieję), więc zacierajcie rączki!
Następny rozdział? Niestety nieprędko. Do 10-tego lutego biorę sobie urlop i daję bana na pisanie. Czemu? Ano, jak się człowiek nie uczy w ogóle, to przed kolokwiami i egzaminami potem ma full do ogarnięcia.. a mój grafik na najbliższy miesiąc jest bardzo napięty, wierzcie mi >.<

Trzymajcie się! <3

P.S. Pfff...  A mnie to już nie przedstawiła :D Z tej strony Miku-chan, której przypadła rola publikowania Chusteczkowych rozdziałów nanananana :D
P.S.2 Bo wiedziałam, że sama się przedstawisz lepiej <3

39 komentarzy:

  1. Hahaha, czas rozpocząć pisanie najzajebistszego komentarza w całej komentatorskiej historii Cashmire! Znając życie nic mi z tego nie wyjdzie, ale wiedz, że chęci były! Ogromne!

    Na wstępie: STO LAT, STO LAT NIECH ŻY-.. A nie! Ja 100 lat nie przeżyję, więc TL też nie może, bo ja muszę znać jego zakończenie! Hmmm, co ram zostało...
    I JESZCZE JEDEN I JESZCZE RAZ!
    Wiesz, że śpiewakiem jestem wybitnym, toteż to jest część, którą możesz sobie wyobrażać, jako piękną. Jakby Ci( a raczej TL) to Christina śpiewała, albo Avril.
    Co do plastycznej części... nie, to wcale nie jest brak umiejętności dekoratorskich. To tylko pełen wdzięku minimalizm!
    http://i39.tinypic.com/14v21cp.jpg


    A przechodząc do treści...
    Kocham ją! W całości! Nawet Narutka tutaj kocham!
    Wszystko od początku jest cudowne. Sakura i Kiba, którzy się droczą z Narutkiem i wciskają mu, że tobasco jest zrobione z krwi psów... Padłam.

    "Akurat mówiłyśmy o nowej obsadzie do “Pięćdziesięciu twarzy Greya”, ale jak chcesz, to możesz myśleć, że nadawałyśmy na ciebie" - Boże, nie masz pojęcia, jak się na tym tekście uśmiałam. Obsada do "Szarego" sprawą najwyższej wagi! (Sama stwierdziłam, że jak dadzą przystojnego aktora to idę, ale ciiicho).

    A tak już przechodząc do poważniejszych rzeczy(przynajmniej na chwilę) to... uwielbiam Choujiego. On jest tak cudowną osobą, oddanym przyjacielem, że gdybym go kiedyś spotkała to chyba bym się po prostu przytuliła i postawiła żarcie. Rozczuliło mnie, jak powiedział, że zna Shikamaru lepiej niż on sam siebie zna.

    NaruHina! Tutaj już tylko siedziałam i się uśmiechałam, bo Naruto jest tak uroczo nieporadny, a Hinata tak w nim zakochana... Widziałam i to jak blondas zaprasza ją na piknik i tę grę w kosza nieistniejąca piłką... Wszystko tak w ich stylu, tak niewinne i przesłodkie, te ich zarumienione policzki(oczywiście Hinaty bardziej). No słodycz po prostu!

    A scena z Sakurą to chyba moja druga ulubiona scena w tym rozdziale. Jakoś tak... tak doskonale się czuło jej sytuację, to jak całe to rozżalenie z kilku ostatnich miesięcy, wzmocnione dodatkowo przez alkohol się przez nią przelewało i wręcz przejmowało kontrolę.Było mi jej szkoda jak nie wiem, bo Ino ją zupełnie olała, Naruto był z Hinatą, a ona została pijana zupełnie sama. I naprawdę miałam nadzieję, że Sasuke coś zrobi. I nie chodziło mi o to, żeby zjawił się na tym przyjęciu z wódką, ale żeby chociaż jej powiedział, żeby uważała, albo wysłał Narutkowi sms-a, że ma się upewnić, że z nią wszystko w porządku... No cokolwiek! Bo ten widok rozklejonej Sakury na klatce schodowej zbyt mocno mi utkwił w pamięci. O tyle dobrze, że te słowa naprawdę zabolały Sasuke.
    Co do samego Sasuke... Po mimo całej wściekłości na niego to jego wątek też mi się podobał. Oczywiście Hidanowego "Wypaść, to ci wypadnie ząb, kiedy obiję ci tę parszywą mordę." nie mogę pominąć, bo to było zbyt piękne. Hidan i Kankuro mogą sobie zrobić jakiś konkurs na "Tekst TL". Nie wiedziałabym, na kogo głosować! Teraz, jak już wiemy że Sasek tak nie do końca się wypiął na przyjaciół to to wszystko mnie intryguje jeszcze bardziej! Wszystko o Itachim, o śmierci jego rodziców, o tym co robi w Akatsuki, a i o tym co w ogóle robi Akatsuki. Tak czytając ten fragment ShikaTema i wspomnienie o Asumie, naszła mnie myśl, czy oni tutaj też będą powiązani. W sensie, czy Akatsuki coś zrobi Asumie? Zdecydowanie za dużo pytań!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, no i w końcu to co w rozdziale(przepraszam SasuSaku-NaruHino) najważniejsze! Wiesz, co sądzę o Ino, do tego po tym co tutaj zrobiła mój stosunek do niej się jeszcze pogorszył, ale za jedno jej jestem wdzięczna: przez swoje wciskanie nosa w zdecydowanie nie swoje sprawy i prowokowanie Temari, nieświadomie ich do siebie zbliża, ha! I im uświadamia, że coś między nimi jest. I zmusiła Shikamaru, żeby bronił Temari! Chociaż przy zdaniu "I kiedy spytałam, czy jeszcze coś do mnie czuje, to mnie wyśmiał i powiedział, że tak, ale chyba tylko nienawiiiiiiiść" szczerze mówiąc się nawet trochę zdziwiłam, ale tylko trochę, bo dość szybko do mnie dotarło, że Shikamaru też pił, to raz, a dwa, ona jest zwykłą szmatą, która postawiła sobie za cel zrujnowanie mu życia. Więc miał prawo użyć takich słów, może coś do niej chociaż w malutkim stopniu dotarło. W końcu jak Ino próbowała wmówić Tem, że dalej są razem, to i we mnie się zagotowało. W ogóle to, jak Temari nazywała Ino w tym rozdziale mnie za każdym razem rozwalało: "blondyneczka, Blond Dama". No po prostu Temari w formie!

      Scena na balkonie: tak, czytana przy tej muzyce na blogu, z wiedzą co stało się wcześniej itp, była po prostu idealna. Uwielbiam każde zdanie bez wyjątku.

      I w końcu ostatnia scena, której się kompletnie nie spodziewałam, a która sprawiłą, że się zakręciłam na obrotowych krześle z ekscytacji. Kankuro to mój mistrz! A wiesz co jest najcudowniejsze? Że ani Temari ani Shikamaru nie zrobili nic, żeby temu zaprzeczyć! To jest coś tak niesamowitego, że zasługuje na jakiś wpis w kalendarzu czy coś! Oczywiście rozmowa o "filmo-książkach" była równie genialna. I to nieśmiałe, cihutkie pytanie Gaary czy jego siostra lubi naszego lenia. Ja mu odpowiem: TAK KOCHA GO, TYLKO JESZCZE O TYM NIE WIE! A może już trochę wie?
      I ŚPI NA JEGO RAMIENIU! Najcudowniejsze zakończenie rozdziału, jakie tylko można sobie wyobrazić!

      Wiesz co, jeden rozdział mógłby mieć sto stron, a mi i tak by było za mało!
      Jako zadeklarowana fanka ShikaTema dziękuję, że jesteś! ;*
      WIELKIE POZDROWIENIA!!!

      Usuń
    2. Jakbym miała sobie wydrukować najlepsze komentarze, jakie w życiu dostałam, to Twoich i Anayanny byłoby zdecydowanie najwięcej! I tak, wyobraziłam sobie twój anielski głos jako Aguilerę. A babeczka jest cudowna! ^^ I już widnieje na moim fp na fb - musiałam się pochwalić tym uroczym prezencikiem przecież!

      I wiesz co, nad tymi tekstami Kankuro i Hidana to muszę się zastanowić. Może nie tyle nad konkursem, co po prostu żeby stworzyć zakładkę na blogu "cytaty". O tak, oni zdecydowanie mieliby ich najwięcej :3 Nawet nie wiesz, jak mi się zajebiście pisze każdą scenę z nimi. I przez to nawet Sasuke przy Hidanie jest znośny i jakoś tak lekko mi idzie! Ach... nie ma to jak być dumnym ze swoich postaci *taka skromna* W wolnym czasie pewnie zrobię tę zakładkę :)


      No i nie wiem co ja mam ci jeszcze odpisać xd Po prostu każdy twój komentarz wywala mi na twarz giga uśmiech i jak czytałam go dziś na wykładzie z matmy, to musiała zagryzać wargę, żeby nie wyglądać jak dziwoląg. Bo umówmy się - kto cieszy się na wykładzie z matmy!?

      DZIEKUJĘ! <3 I gdybym wiedziała, kto stoi za tym, że poznałyśmy się dopiero na tym blogu, a nie pięć lat temu na onecie, to bym zamordowała gościa. Tyle lat przegrać, tyle rozmów, tyle godzin fazowania na Shikamaru i ShikaTema! T^T

      Usuń
  2. mam Ci wiele do napisania, ale szczególnie chcę Ci podziękować i to bardzo.
    dziękuje Ci. Ostatnio spotykały mnie same smutne rzeczy, miałam wielki dołek, wypatrywałam nowego rozdziału i może tylko mi się tak wydaje, ale o niczym innym nie myślałam i co godzinę wchodziłam i sprawdzałam myśląc że jednak coś wcześniej jest, jednak nie łudziłam się nadzieją.
    Dzisiaj wiem że cierpliwość wynagradza, bardzo się cieszę i jestem szczęśliwa.
    tak w ogóle masz ładną muzykę na blogu, jak zazwyczaj udawało mi się żyć bez muzyki i prawie w cale jej nie słuchałam to teraz jest inaczej, dzięki Tobie.

    Nie wiem w sumie teraz o czym piszę, bo mam zero w tym doświadczenia i talentu, ale uważam że jesteś lepszą pisarką niż większość autorów znanych książek i powieści, lubię czytać i uwierz takie jest moje zdanie, wcale Ci nie kadzę i nie chcę się podlizać. Po prostu tak uważam. Już bardzo dawno temu chciałam Ci to napisać, w końcu mam szansę bo zdobyłam się na odwagę.

    Megaśnie to całe stworzyłaś (użyję tego słowa, bo utworzyłaś coś prawie z niczego) ; od całej fabuły przez dialogi i przemyślenia bohaterów do komponacji.
    Wiele wiele jestem ci winna. Zawsze pocieszasz mnie, chociaż o tym nie wiesz, ale ja i tak Dziękuje. ;)
    Wszystko co tu czytam wydaje się prawdziwe i chyba nigdy nie stworzyłaś sytuacji, którą bym zmieniła w opowiadaniu,np. Sasuke nie przyszedł na imprezę, moim zdaniem bardzo dobrze, wyszły na jak ukrywane emocje i wiele innych uczuć i problemów.. podoba mi się też jak ukazujesz cechy charakteru bohaterów, już CI kiedyś o tym pisałam, ale powtórzę się.
    Pięknie, wykwintnie i niesamowicie.
    Bardzo Ci dziękuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko.... Twój komentarz przeczytałam, jak wracałam do domu busem z uczelni i naprawdę się wzruszyłam. I cholernie byłam wdzięczna kierowcy za to, że zgasił światło, bo w tej ciemności przynajmniej nie wstydziłam się tych zaszklonych oczek. Także ja Tobie również dziękuję. Dla takich komentarzy, dla tak cudownych chwil autor pisze <3 Nawet nie wiesz, jak wielką siłę i motywację mi dałaś!

      Miło mi, że moja twórczość jest dla Ciebie ostoją, w której zapominasz o problemach. Miło mi, że tak wyczekiwałaś rozdziału. Miło mi, że uważasz mnie za lepszą od niektórych autorów książek. I miło mi, że odważyłaś się to wszystko napisać :)

      I-i-i... jak można żyć bez muzyki!? Ja nie potrafię, uwierz mi, jestem od niej uzależniona. Nawet jak idę się umalować do łazienki, to biorę ze sobą komputer, żeby mieć muzykę przy sobie xd Dlaczego to cudownie, że dzięki mnie (czuję się zaszczycona!) znowu jej słuchasz. Uzależnij się od nie jak ja! Muzyka ma naprawdę wielką moc, nie raz i nie dwa dawała mi ukojenie, jak byłam w dołu/wkurzona itp.
      Moja playlista, może coś jeszcze przypadnie Ci do gustu:
      https://www.youtube.com/watch?v=etQ5Jzv45Qw&list=PL3vRJhRa8jwe6j582lJq5o4jPRomg6zDQ

      DZIĘKUJĘ, ŻE JESTEŚ! Bądź cały czas :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Sto lat, dużo rozdziałów i ładnych szablonów! - życzę blogowi, nie tobie, moja droga.;d
    No więc... cóż ja mogę powiedzieć? Trochę krótko ;D Wciągnęłam się i tu nagle...
    koniec?
    Lol?
    Nie podoba mi się to, więc wieeeeelki minus xD
    W sumie tyle się działo, że nie mam pojęcia co w zasadzie mam napisać, od czego zacząć.
    Scena z telefonem do Sasuke, tak! To było takie... cholerniie dołujące, jak ona do niego zadzwoniła a on ją tak fajnie olał. Szkoda, bo dziewczyna choć raz w życiu spotka sie z takim traktowaniem. Ja już mam to niestety za sobą. Niestety podwójnie bo w realu. No cóż xD Faceci już tacy są.
    Potem NaruHina - no genialne! Piknik!? Niesamowite! Nie mogę się doczekać. Także wiedz o jaki spoiler będę cię niebawem zadręczać i męczyć.Przygotuj się i nastaw psychicznie! Nie odpuszczę!
    W dodatku ta cała gra w udawaną koszykówkę bez piłki - no romantyzm na full! Jeszcze Naruto i to jak bardzo chce jej zainponować - to jest takie urocze i takie w jego stylu, nie uważasz? Taki biedny ciamajda próbujący wymyślić coś, żeby nie wyszło, żę rzeczywście tym ciamajdą jest przez co obdarzył Hinatę niesamowicie książkową chwilą. Aż jej zazdrościłam xD
    Co do Ino to żal mi dziewczyny. Jak już mówiłam ja tam nic do niej nie mam, a tutaj zdecydowanie jest czarnym charakterkiem, ale to nic.. przynajmniej się coś dzieje. Ciekawa jestem czy teraz sobie odpuści? Ja ją widze z Chouji'm i serio, akurat ta para bardzo mi się podoba, może kiedyś założe bloga? Juz nie raz o tym myślałam xD
    Wgl co do samego Akimichiego to urzekła mnie jego scena z Shikamaru, Jedna z lepszych. Wgl genialnie oddałaś jego postać. Taki prosty, zwykły gostek a tak zbił z tropu brakiem logiki w logice naszego mózgowca że po prostu ah... Taka scenka mogłaby być w mandze nie uważasz?:D
    Wgl fajnie że TenTen aż tak nie występowała, poczułam sie zdziebko lepiej że nie tlko mnie denerwuje a także, o dziwo, Temari! O tak, rozumiem ją.
    Scena ShikaTema i ta cała rozmowa która zeszła na jej matkę potem - z czymś mi się to skojarzyło i zrobiło mi się tak strasznie smutno i byłam tak strasznie przygnębiona, a potem jakoś tak... rozczuliłam się tym fragmentem i doceniłam jego głębie. To taki punkt kuluminacyjny. Wykrzyknik, że coś się dzieje. Ze się otworzyła.
    Jeju... Stale sobie wyobrażam jakby mógł wyglądać ich pierwszy pocałunek i tak strasznie na to czekam...x D

    Ogólnie przepraszam za jakość komentarza ale jestem taka zmęczona, i w dodatku dziwnie zamroczona - mam małe problemy xD - ale przy następnym się zrehabilituje.

    TERAZ NAKANAIDE!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krótko! Pfff.f.... Sama jesteś krótka z tymi swoimi 13str! Ja tu mam pięknie 27 czcionką Times 11! Deal with it!

      Scena z udawanym koszem mi też się podoba, a wyszła tak bardzo spontanicznie. Wpadłam na nią, jak sobie rzucałam na moim podwórku w tych ciepłych dniach co ostatnio były :) I jak widzę, robi ona furrorę! Uhu, i'm proud of myself!

      No i na Nakanaide jeszcze sobie poczekasz, powody znasz, echhh.... A pocałunek już w 12-stce! Więc wyczekuj, wyczekuj! Będzie.... wyjątkowo, hahahaah xd Ach, ma coś za dobry humor dziś. Za dużo matmy, za dużo, oj...........

      Dziękuję, kochana <3

      Usuń
  4. Naprawdę opłacało się czekać na ten rozdział, wchodzić tu codziennie i uparcie wpatrując się w rosnące procenty. I w końcu nadszedł upragniony rozdział, który okazał się boski.
    Piszesz tak naturalnie, prosto i urzekająco, że aż Ci zazdroszczę. Wszystko da się łatwo wyobrazić, ba, przez cały rozdział czułam się jakbym brała w tym wszystkim udział. Wszystkie emocje bohaterów były niemal namacalne.
    Ale po kolei. c:
    Biedny Naruto, tak bardzo się stresuje, a Sakura z Kibą mu jeszcze dokuczają. Gdyby nie Hinata zapewne uwierzyłby we wszystkie bajeczki. Ogólnie to cała ta gra z Hinatą, zaproszenie na piknik, a nawet to zauważenie rumieńców było mega słodkie :3 Ciekawe kiedy wreszcie się zorientuje, idiota jeden.
    Ino mnie wkurwia, lalala. No bo gada bzdury do Temari, naprzykrza się Shikamaru i jeszcze wrzeszczy na Sakurę. Coś mi się wydaje, że przez to wszystko nie bardzo zastanawia się nad tym co czują inni - po prostu ją to oślepia.
    Durny, durny Sasuke. Zastanawiałam się jak to rozegrasz - Uchiha wparuje na przyjęcie i nagle muzyka ucichnie? A może wszyscy będą tak nawaleni, że nawet go nie poznają? A może jednak oleje wszystko i wszystkich i znów pójdzie do mafii?
    Cieszę się, że Sakura wybrała ten cholerny numer i wypaplała to wszystko, a nawet że się wypłakała. Może Uchiha coś przemyśli, zwłaszcza że Hidan zagroził jego przyjaciołom. Nie mam pojęcia co będzie dalej, tyle pytań :D
    No i Shikatema, ojacie. Uwielbiam moment na balkonie, ta rozmowa, ścisk w gardle Temari, a nawet to, że No Sabaku musiała zapalić mu papierosa. Wszystko jest tak naturalne, fajnie się rozwija. No i ostatnia scena - Nara robi na miękką podusię.
    Co jak co, ale Kankuro jest troskliwym bratem (i upierdliwym), to urocze że tak się martwi o Tem. I teraz znów to czekanie. Mam nadzieję, że pozdajesz te wszystkie egzaminy i będziesz zadowolona! :3
    Pozdrawiam, ściskam i życzę weny! c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oho, a Pani to tu się chyba odzywa po raz pierwszy, albo to ja mam problemy z pamięcią. W każdym razie - CZEŚĆ! Fajnie, ze jesteś :D

      Iiiiiii.... w sumie nie wiem, jak mam odpisać jeszcze na Twój komentarz, więc tylko podziękuję <3 <-- wiem, wysiliłam się. Wybacz! Jest już 22.30, a ja dziś spałam 5h, także... a już na tyle komentów odpisałam O.o I gadam od rzeczy, geeez.... nie czytaj tego już.

      Dzięki, że jesteś! Odzywaj się częściej, będzie mi miło ^^

      Usuń
  5. Niestety, wczoraj nie udało mi się już doczytać rozdziału (taaaki był długi), więc komentuję dopiero teraz, świeżo po doczytaniu.

    Na wstępie, muszę przyznać, że Twoja informacja o tej krótkiej (chociaż jak na mój gust zbyt długiej) przerwie, smuci mnie jeszcze bardziej, niż gdy mi o tym powiedziałaś. Tak przyjemnie się ten rozdział czytało, tyle się w nim działo mimo, że była to tylko jedna impreza, że a matko i córko! Już tęsknię za kolejnymi rozdziałami, ale postaram się nie marudzić Ci na ich temat :X taka będę grzeczna!

    No, ale przejdę do rozdziału… Jak już wspomniałam, bardzo dużo się w nim działo.
    W sumie Kiby było trochę mało i liczyłam na jakąś wymianę zdań między całą trójką, no ale… przeboleję, niech Ci będzie. ;)
    Przesłodkie i takie cudowne, takie niewinne, ciepłe, przyjemne i w ogóle wszystko co najmilsze znajdowało się w scenach NaruHina. To jak chciał jej jakoś podziękować. Piknik! Niby taki staroświecki sposób, tak trochę niecodzienny, a jednak może wydać się taki romantyczny i ach i och. Tylko, czy oni nie zmarzną? To chyba już jesień, skoro tak chłodno było?xD Niemniej jednak, urocze było to zapominalstwo Naruto, kiedy udali się na boisko. Jednocześnie takie kochane, że chciał jakoś podzielić się z nią tym swoim małym szczęściem. Dla niego to tyle znaczyło. Widzieć chłopaka cieszącego się jak dziecko z takiej poniekąd drobnostki jak pobliskie boisko do kosza. Któż nie poczułby do niego sympatii? :} No i moment, uświadomił sobie, że nie zabrał piłki. Bezcenny! I że niby tak miało być. Na niby zagramy, a co tam! No i przegrał z Hinatą. Jednak potrafiła się rozluźnić i go ograć. Szczwana bestia! Uzumaki jak się zdziwił xD I to że wracali potem za rączki było również mega słodkie. Aż nię mogę się doczekać, kiedy ją pocałuje. A może ona jego? Ukażesz to w opowiadaniu??

    Dalej (nie będę leciałą po kolei jak co)
    Konfrontacja Ino vs Temari. W ogóle, zabawne było szpiegowanie Ino i te spostrzeżenia Naruto. Naprawdę fajna z nich paczka :)
    Moment, kiedy Ino zaczęła oskarżać Temari, a Temari sparowała wszystkie jej zarzuty. Trochę szkoda, że zrobiłaś z Ino taką… tępą blondynkę? Tak mi się skojarzyła. Szkoda, że Ino nie okazała się na tyle mądra by przyjąć inną taktykę odzyskania Nary. Mogłaby zwyczajnie postarać się z nim zaprzyjaźnić i ponownie próbować się zbliżyć. On by miał ją za przyjaciółkę i z czasem jej wybaczył, a pewnego dnia by zaczęli wspominać i znów mogłoby zaiskrzyć. Metody Yamanaki z góry były skazane na porażkę.
    I ta scena, w której Shikamaru minął się z Temari. Na początku myślałam, ze jest zły na No Sabaku i że chce pocieszyć Ino. A on ją tak okrutnie skrzyczał:( Normalnie byłoby mi jej aż zal, gdybyś nie wykreowała jej na taką… płytką ;)

    cdn.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i scena ShikaTema! Aż mnie ciarki przechodziły przez te ich czułe gesty. Shikamaru jaki mężczyzna xD Okrył ją swoją kurtką xD Bardzo podobał mi się moment, kiedy dziewczyna poratowała go z zapaleniem papierosa. A to kiedy później on ją objął! O żesz! Tak ni z tego ni z owego. Szkoda, że ona jakoś też się w niego nie wtuliła. Byłoby tak milutko. Zastanawiałam się, czy osoby z wnętrza mieszkania, obserwowały ich przez okno. Powinien jeszcze roznieść się gwizd i takie wspólne „uuuuu!” kiedy wrócili do środka xD Ogólnie, to fajnie, że Temari wyznała w końcu prawdę o matce. Dużo osób nie wie, jak zareagować, kiedy usłyszą od kogoś, że ktoś tam nie żyje. Fajnie, ze Nara po prostu nie chciał dalej drążyć tego tematu. Nie dodał żadnego „przykro mi” ani nic z tych rzeczy. To mi się podobało! Ogólnie lubię jak coś jest krótko, zwięźle i na temat xd No i usnęła mu na ramieniu :) A Shikamaru pewnie akurat się do łazienki chciało i musiał biedaczek trzymać :O

      Dobra, to przechodzę już do końca…
      Kankuro i te jego teksty. „kandydat na szwagra” xD Ja po usłyszeniu takiego tekstu, to pewnie zadławiłabym się tą herbatą, albo wypluła ją z ust na kogoś z przodu xD Niedobry,. Wścibski braciszek! I te groźby o zabraniu jakiś gadżetów kolekcjonerskich. Biedny Kankuro :< Nikt go nie zrozumiał, a to takie ważne :<

      No i to by było na tyle. Pamiętaj, ze trzymam kciuki za Ciebie i że tęsknię już za kolejnymi rozdziałami! Liczę na jeszcze więcej uroczych scen z NaruHina, więcej tego magnetyzmu w ShikaTema no i ogólnie więcej czułości, miłości i wszystkiego co rozgrzewa moje serducho :)
      Pozdrawiam i powodzenia!!! ;*

      Usuń
    2. Bądź taka grzeczna, to dostaniesz potem nagrodę w postaci więcej ilości Kiby! I w dwunastce prezent specjal for you - hehehehe.....

      Tak, w opowiadaniu jest wczesna jesień, w końcu wrzesień się za moment im kończy i Kankuro na studia spada. Czy będzie im zimno? Wiesz, sama przyznałaś, że to zapominalstwo Naruto jest urocze. I tak, o porze roku też mu się zapomniało, zamierzam ciągnąć ten jego wesoły nieogar :D Będzie słodko, uwierz! Bo ta parka tylko do tego jest stworzona, haha.. przynajmniej póki co ;]

      No wiem, że Ino może irytować swoją płytkością. Ale nie martw się, teraz zmieni swoją taktykę. W końcu we fragmencie z Sakurą pisałam, że do Yamanaki jakby po raz pierwszy dotarły słowa Shikamaru, które ten już powtarzał niejednokrotnie. Także zmiana przewidywana! Na jakiś czas Ino ukryje się w cieniu...

      "Powinien jeszcze roznieść się gwizd i takie wspólne „uuuuu!” kiedy wrócili do środka xD " - haha, jak zawsze mnie jakimś zdaniem rozwalisz xd Załóżmy, że wszyscy byli za bardzo pijani, żeby aż tak się nimi przejmować. W końcu zniknięcia gospodarza, Hinaty, Ino i Sakury też za bardzo nie zauważyli. Kiba i Kankuro za dobrze się dogadują, żeby w swojej obecności jakoś bardziej się przejmować resztą. Gra w łapki, jakieś żarciki - o taaaak, to oni! Biedny Lee, Tenten i Shino (bo Neji im się nie dał)... w sumie to mogłam coś tam o nich jeszcze napisać xd A Tenten ma cały tydzień w szkole, żeby wypytać Temari o szczegóły, z resztą na imprezie za bardzo się spruła przecież xd Z tym siku też mnie rozwaliłaś XD A Tem nie zadławiła się herbatą, bo dopiero ją unosiła do ust - było, że kubek zachwiał się w jej rękach i niemal nie wymsknął z dłoni xd I niestety... nikt nie rozumie Kankuro [*]

      I patrz... wspomniałaś prawie o wszystkim, a o SasuSaku nie XDDD

      Dziękuję za komentarz, a za życzenia powodzenia nie, bo nie można, ha!
      Buziaki :**

      Usuń
  6. teraz to mi się mega miło zrobiło. dziękuje za długi komentarzyk od Ciebie, nawet się nie spodziewałam go i tego ile szczęścia może dać zwykłe zdanie od drugiej osoby )
    z tą muzyką wszyscy na mnie szczerbią, ale już od niedawna wszystko jest w porządku,sama dobrze wiessszzz dzięki komu... D
    jestem chyba teraz najszczęśliwszym bytem na Ziemi.
    Dziękuje że mi dziękujesz i nawet za to że jestem.. nikt mi nigdy tego nie powiedział.. znowu czuj się zaszczycona. Myśl ciągle o tym że jestem gdzieś w dupie daleko ale przesyłam Tobie wielkie mega hiper power turbo extra max ultra neo pozdrowienia. ;3
    Jestem niewiarygodnie wdzięczna i będę tu ciągle! ;)

    PS. masz świetny gust ( albo raczej twój styl mi się podoba, bo każdy człowiek ma fajny gust, ale każdemu podoba się co innego) to dlatego zaciekawiłam się rok temu blogiem, dlatego go pokochałam i dlatego wróciłam do słuchania. Dziękuje, papu dobranoc i nie umrzyj z nudów ucząc się tak długo ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, ach, zmieniam ludzkie życia xdd Jest prestiż, hue hue!

      A ja doceniam każde istnienie na moim blogu, każdy znak od osoby, że jest i wgl :) Ale Twój komentarz naprawdę mnie wzruszył i cholernie uszczęśliwił, więc podziękowania jak najbardziej zasłużone. I okej, będę myślała o tym, że jesteś gdzieś w dupie daleko (xd) i przesyłasz mi pozderki i z taką samą mocą będę ci je oddawać, też gdzieś z dupy :D
      I póki co z nudów nie umieram (och, rozczarowałam cię? ^^), bo klepię zadanka z matmy, a matma akurat wg mnie jest fajna (tak, możesz nazwać mnie dziwną). Gorzej będzie, jak dojdę do kół z chemii, fizyki, ochrony środowiska.... Matko chrystusko, miej mnie w swojej opiece! T^T

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  7. aaaaaa no to wszystkiego najlepszego <3 weny, pomysłów, czasu, chęci i czego tam jeszcze trzeba, żeby powstawały takie boskie rozdziały!
    Swoją drogą ja też niedawno miałam rocznicę i dodawałam 31 rozdział, a ty masz 10.. kurde widać różnicę między klasą maturalną, potem studiami,a marnymi początkami liceum xD

    A teraz co do rozdziału.
    Boże zrobiłaś z Naruto takiego uroczego przygłupka, normalnie aż się go ma ochotę przytulić, jak wygłasza te swoje mądrości xD rozkoszny jest, taki nierozgarnięty. Hinata też ci się udała całkiem przyjemna, zwykle mnie irytuje ta jej cipkowatość, ale u ciebie jest taka delikatna i fajnie to do niej pasuje.
    Normalnie weź, przy mówieniu o nich mogę używać tylko słodkich określeń ;__; ta ich gra w kosza.. i piknik.. i potem trzymanie za rączki.. no słodziaki misiaki.
    Wow, no dobra, ten cały Wściekły Pies faktycznie brzmi ciekawie, ale też odrobinę niepokojąco xD sos tabasco? xD no dobra, zobaczymy :D
    aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!
    Cały rozdział był wypełniony takimi boskimi sytuacjami między Shikamaru i Temari (pomijając kłótnię na balkonie) że o ja cie kręcę, normalnie nie mogę. Widzę, że ich kumple postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i uświadamiają im ich uczucia xD ogólnie przemyślenia Shikamaru o Tem są słodkie i odwrotnie.
    A kłótnia z Ino.. Boże już pod ostatnim rozdziałem na nią narzekałam, ale to najwyraźniej nie wystarczy ;__; jej zachowanie jest tak ! ż-a-ł-o-s-n-e ! normalnie nie cierpię takich dziewczyn. A jednocześnie razem z Temari odczuwałam taką perfidną satysfakcję po tej ich wielkiej 'bitwie' bo fajnie jej przygadała :D
    No i Nara oczywiście mnie nie zawiódł, stając w obronie Temari. Ślicznie
    Boże jak czytałam tą scenę balkonową.. wszystkie te jego gesty od mniejszych, jak zarzucenie kurtki, przez odgarnięcie włosów, na tym spektakularnym przytuleniu kończąc....... odnoszę wrażenie, że w trakcie czytania jaram się tym bardziej od Temari, która to 'przeżywa' xD boże twój Shikamaru jest taki męski.. niby gentelmen ale taki z pazurem.. i wgl NO! ♥
    No i ta ostatnia scena ♥♥♥♥ tak swoją drogą Temari zasnęła mu na ramieniu, czy na piersi, bo tak się zastanawiam? Boże jak słodko!
    Ale żeby nie umrzeć z przedawkowania cukru, mamy jeszcze Saska.. no kurna. Nie wierzyłam w to, że przyjdzie, ale miałam nadzieję, że może stanie pod blokiem, a Sakura go zobaczy przez okno, czy coś w tym guście.. a tu dupa, zjebał po całości. I jeszcze rozwalił mojemu Hidankowi nochal ;_________; frajer. A tekst o wybijaniu zębów był dobry xD tak samo jak:
    '-- Walczę, Uzumaki, walczę!
    - Z grawitacją? - zaciekawił się.' hahahaha <3

    Na sam koniec... tam tam taaam! KANKURO MÓJ UKOCHANY!
    Ja się znam, podzielam twoją fascynację i ubóstwiam cię całym sercem, za bycie takich rozkoszno-wkurzająco-uroczo-irytująco bratem <3 to sobie pogadał ze szwagrem xD

    Pozdrawiam, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 31!? O.o Raczej widać różnicę między totalnym leniem, a pracowitą dziewoją! Ta historia nawet nie będzie miała tylu rozdziałów... ale, ej! 3 o-s i 7 rozdziałów na nakanaide, to mi daje 20, ha! Not bad B|

      O tak, mój Shikuś jest baardzo męski. Ucieleśnienie mężczyzny. Mężczyzny nieco leniwego, który może czasem ustąpi kobiecie, ale tylko jeśli wie, że nie wygra tej "upierdliwej kłótni". Po prostu on mierzy siły na zamiary, taki mądry! Mężczyzna.... dla mnie to nawet ideał mężczyzny, więc nie dziwota, że go tak opisuję, mrrr :3 I na ramieniu mu Tem zasnęła.

      Z tekstu o grawitacji i nochalu jestem dumna. Mój! Samiusieńka go wymyśliłam, haaa! No i szwagier, jak to szwagier... Kankuro powinien jeszcze przy tym mu polać i wznieść toast za ich związek! Że też o tym wcześniej nie pomyślałam >.< .....

      Dziękuję za komentarzyk, kochana <3 Buziaki :3

      Usuń
  8. Hejka!!
    Byłam tu dwa dni temu, ale dopiero wczoraj wieczorem zajarzyłam, że jest już nowy rozdział xd. Z tego powodu bardzo się cieszę i szkoda, że zrobisz sobie przerwę, ale ok, każdemu przyda się przerwa. Tak więc życzę ci byś potem wróciła do pisania z nowymi, genialnymi pomysłami!!! Ja muszę osobiście przyznać, że rozdział był boski. Nie wiem czemu tak ciągnie mnie do twojej twórczości (piękne opisy, można wczuć się w postać, długość rozdziałów, fabuła, ciekawe wątki, potrafisz wciągnąć czytelnika [itd.] Jak widzisz sama nie wiem dlaczego...^^) O ile początek jakoś specjalnie nie przykuł mej uwagi to dalsza część bardzo przypadła mi do gustu. Nawet fragmenty z Naruto, Sakurą i Sasuke, które zazwyczaj za bardzo mnie nie interesują .... Więc Daję ci za to łapkę w górę ;D
    Super była ta rozmowa "balkonowa", jeśli mogę tak to nazwać. Jak tak się zastanowiłam i postawiłabym siebie na miejscu Temari to sama bym nie wiedziała o co go zapytać xd Może o....y....szczerze to nic nie przychodzi mi do głowy prócz tego ze zdradą.
    Jak Sakura rozmawiała Sasuke to miałam cichą nadzieję, że on jednak przyjdzie, chociaż spotka Sakurę na schodach. (Trochę trudno mi wyobrazić sobie jego postać na imprezie, wśród ludzi i starych przyjaciół...) Powracając jednak do Balkonu, to przez parę minut wyobrażałam sobie w jaki sposób on ją przytulał i oczywiście oglądałam to sobie w mojej głowie z różnych stron. O mało co sama bym się nie popłakała, nie wiem czemu, czasami tak mam....
    Bardzo zastanawia mnie co będzie dalej, szczególnie niespokojna jestem po samych słowach "Po odstawieniu pustego kubka na stolik, powieki stały się jeszcze cięższe. Wkrótce potem odpłynęłam, a ostatnim co w półśnie zarejestrowałam, było jak moja głowa zsuwa się w lewo, a następnie opiera o coś twardego i ciepłego. Nie próbowałam jej nawet unieść, poddając się przyjemnemu uczuciu, które mnie ogarnęło."
    Dużo Chakry, czasu zarówno na pisanie jak i na naukę, wytrzymałości, cierpliwości i masy pomysłów!!
    Aki
    PS.Kankuro na końcu genialny ;*
    PSS.Wszystkiego NAJ!! STO LAT STO LAT!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że przy pytaniu Temari miałam problem? Haha xd Doszłam do tego momentu i tak "yyyyyyyyyy... to może.... yyyyyy.... albo!.... yyyyyy..... walić to, niech będzie zdrada!" To był ciężki orzech do zgryzienia, uwierz.

      No i cieszę się, że w końcu udało mi się zaciekawić Was w wątek Naruto-Sakura-Sasuke, bo cholera dużo osób mi na niego narzekało, że nie może się wczuć i wgl... a on jest taki istotny >.< Także widzę progres - uffffffffffffff, co za ulga!

      Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  9. Stwierdziłam, że skomentuję ten rozdział jako pierwsza, ale przegapiłam jakoś jego dodanie, i jest jak jest. Moje marzenia legły w gruzach.

    Nie wiem czemu, ale strasznie podoba mi się początek. A tak właściwie to pierwsze zdanie. Jestem pojebem, ale serio, to zdanie jest świetnym rozpoczęciem.

    Była akcja NaruHina, więc cieszmy się i radujmy! To mój ulubiony paring zaraz po ShikaTema, dlatego też uwielbiam, jak ktoś pisze o tych dwóch parach. Ale nieważne, NaruHina, tak. Ta akcja z wyimaginowaną piłką była taka słodka. A jak Uzumaki wyprowadzał Hinatę, to miałam nadzieje, że ją na tym boisku pocałuje, naiwna jestem. ;__;

    Scena z Sakurą i Sasuke była tak świetnie opisana. Świetniej niż chyba cokolwiek w tym rozdziale. Choć nie, dorównuje jej scena „balkonowa” Shikamaru i Temari. Emocje były tam tak dobrze napisane (mam wrażenie, że się powtarzam). Zazdroszczę Ci talentu. I wiesz co, czekam na jakąś Twoją książkę. XDD Nie interesuje mnie to, że możesz nie chcieć jej napisać, Ty masz ją napisać. Dla dobra Twoich czytelników.

    A propos akcji z Sasuke, miałam nadzieję, że on tam przyjdzie, chociaż na chwilę. A tu nic. T^T

    Ano i myślałam, że dasz jakąś akcję, gdzie będę tarzać się po podłożu ze śmiechu (bo w końcu wszyscy byli co najmniej podpici). W końcu się takiej akcji doczekałam. Sytuacja z Kankuro powaliła, naprawdę. I to grożenie zabraniem Nimbusa i figurek. A potem Temari zasypiająca na ramieniu Nary. Genialna jesteś, wiesz?

    Skoro wszyscy dają kilka PS'ów (dlaczego skojarzyło mi się to z konsolą? ;_;), to ja też. 8|
    PS (Biorąc przykład z Cashmire, nie będę Twojemu blogowi życzyć stu lat. Nie dożyłabym. Szczególnie, że wszystkie upośledzone testy na długość życia, przepowiadają mi, że żyć będę krótko. X"D) ROKU, DWÓCH LAT, MAKSYMALNIE TRZECH LAT! NIECH ŻYJE ŻYJE NAAAAM! NIEEECH ŻYJE NAM! A KTO? TROUBLESOME LOVE!
    PPS Ja już chcę przeczytać kolejny rozdział (z cytatem Żulczyka na początku), a Ty co?! A Ty bierzesz urlop. No wiesz co? Jak możesz?! No dobrze, rozumiem, ucz się, zdaj to wszystko i pisz. C:
    PPPS Wiem, że to głupie pytanie, ale chodzisz do Politechniki Gdańskiej? (ja naprawdę nie mam pojęcia, po co mi to wiedzieć, także nie odpowiadaj, jak nie chcesz)
    PPPPS Jak już się pewnie zorientowałaś, moich komentarzy nie powinno się brać na sto procent poważnie (na przykład w przypadku tej książki), już tak mam, że czasem piszę coś półżartem/żartem. D:
    PPPPPS Denerwuje mnie limit słów w tym chacie. Będę kiedyś papieżem i to zmienię (gołomp, czekaj, co ty znowu tworzysz ;_;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak chcesz komentować pierwsza, to musisz potrenować, bo ostatnio to Cashmire się w tym specjalizuje (największy napaleniec na ShikaTema, to nie dziwota xd). Ale powodzenia! Kiedyś spełnisz swoje marzenie!

      Wiesz, to pierwsze zdanie mi przyszło z braku laku xd Nie miałam zielonego pojęcia, jak zacząć i.... "Naruto był kłębkiem nerwów." Od tak, wpadło. Ale fajnie, że taki drobiazg komuś przypadł do gustu xdd

      I mimo że nie wierzę w to, że wydam książkę, to napisać ją kiedyś napisze. Pomysł jest, gorzej będzie z realizacją, ale to się wytnie :p Genialna? Naaaaaaaah. Nie przesadzajmy, bo się zarumienię na śmierć jak Hinata :x

      Mnie limit słów też denerwuję, bo jak się rozkręcam to nagle patrzę, a tu nawet nie piszę, bo linit O.o wkur...zyć się można! Cytat Żulczyka będzie, nie martw się. I Tak ci zaspoileruję, że na drugi blog SasuSaku przyszykowałam duuuużo jego cytatów... ale, ty lubisz SS? Bo coś mi się pierdzieli, że nie O.o Nie ważne....

      Wgl.... czuję się poważnie zagrożona i teraz będę miała schizy. Politechnika Gdańska - jakim cudem zgadłaś za pierwszym razem!? *obgryzuje paznokcie z nerwów, że ktoś ją zaraz zdemaskuje* Serioo..... zaczynasz mnie przerażać chyba. Czemu nie pomyślałaś o Uniwerku Gdańskim? Czemu nie o jakiejś prywatnej, czy jakiejś sopockiej, czy gdyńskiej uczelni, tylko od razu trafiłaś w sedno.... Boję się. Serio. Idę się schować pod kołdrę.....

      Gołomp, twórz dalej! Lubię twoje komentarze :D

      Usuń
    2. Muszę je kiedyś spełnić. I to zrobię, zobaczysz.

      I tak wydasz tę książkę. Musisz. XD

      Tak, ja chciałam przesłać Ci te piosenki w jednej wiadomości, a tu mi ucina tekst. Pięknie. :')
      Źle myślisz, lubię. Ano i widziałam Twojego bloga o tej tematyce, ale nie miałam jeszcze okazji przeczytać. Po feriach nadrobię zaległości. Obiecuję. c:

      Nie wiem, jakoś tak. Strzelałam. Pewnie akurat pomyślałam o Polibudzie, bo moja mama tam pracuje, a ja przez kilka dobrych lat, jako dziecko pracownika, jeździłam stamtąd na obozy. D:
      A co studiujesz, jeśli można wiedzieć? :3

      Ojej, jak miło. Dziękuję. C:

      Usuń
    3. Twoja mama tam pracuje O.o Jesteś z Gdańska (lub okolic) O.o Czuję się serio osaczona O.o Więc.... Czym nas dręczy Twoja kochana mamuśka? ^^" Matma? Błagam nie, bo pomyślę wtedy o mojej babeczce i będę się czuć jeszcze bardziej zagrożona.... Ze względu na to, wolę ukryć kierunek moich studiów :(

      Na Nakanaide zapraszam :)

      Usuń
    4. Ano z Rumi. :')
      Moja mamuśka dręczy was Działem Zamówień. XDD Poniekąd niektórzy studenci ją znają, ale dobra, nieważne.
      To przykre. ;_; Ja tylko chciałam wiedzieć co studiujesz. Na Politechnice jest pełno studentów. Ale nie musisz mówić, nie obrażę się. ;-;

      Tak, tak, wiem, ale muszę teraz ocenić jednego długiego bloga (jestem z Ocenialni) i i i dopiero potem będę miała czas. Niestety. ._.

      Usuń
    5. Biedna Chusteczka popada w paranoje i schizy teraz :) Tylko nie stresuj sie tak, bys teraz na kazdym wykladzie siedziala grzecznie i poslusznie, i tak ze juz nie bedziesz ze mna paplac na nich :(

      Usuń
    6. Jesteś z Rumi!?
      Mój znajomy jest z tamtąd ;O Ale obecnie jest od kilku lat w Anglii... witaj emigracjo :D

      Usuń
    7. Proszę mi tu w nic nie popadać. Moja mama niczego nie uczy. XD

      Tak, jestem. Dlaczego tam jest wykrzyknik? To wygląda tak, jakbym z Rumi być nie mogła. ;__;
      Zazdroszczę mu w takim razie. Też chcę do Anglii. </3

      Usuń
    8. Kamień z serca, że twoja mamuśka niczego nie uczy! Uffff.... I Rumia to wciąż daleko ode mnie <3 Wracam do siebie, już czuję się bezpieczniej, hahaha.
      Miku! Będę paplać, ja zawsze z tobą paplam, nawet jak nie paplam xd

      A skoro jesteś z ocenialni, to jestem serio ciekawa, na jaką ocenę oceniłabyś mojego bloga, haha xd Jakoś zawsze stroniłam od takich "sprawdzeń siebie" O.o

      Dobra, teraz mogę spokojnie iść spać :3

      Usuń
    9. Ha, myślałaś, że to kolejny komentarz, a to tylko ten zjeb! Haaaa... (przepraszam, ja nie wiem, co brałam). Byłam na nartach i nie miałam jak odpisać :')

      Zachowujesz się jak Temari i Shikamaru, nie chcesz nic zdradzić i mnie wykorzystujesz do mówienia w jakim mieście mieszkam. No powiedz co studiujesz. D:

      Pewnie Hokage. Ewentualnie - gdybym Ci zabrała punkty za to Twoje "nie ważne" i kilka literówek, i przyczepiłabym się do szablonu, włączającej się od razu muzyki, albo jakiegoś innego bzdetu - Członek ANBU. ;-;

      Mam nadzieję, że Zochan Cię ode mnie pozdrowiła (XD), ale i tak pozdrawiam. C:

      Usuń
    10. Ej, serio myślałam, że to kolejny komentarz, a tu taki psikus ;__; Inżynieria materiałowa, skoro musisz już tak koniecznie wiedzieć - nie polecam xdd Z "nieważne" staram się walczyć, naprawdę, ale co poradzę, że ja umysł ścisły bardziej jestem i takie ekscesy się zdarzają no..... I Zochan wredna nie pozdrowiła! >.<

      ..........co jest nie tak z moich szablonikiem, z którego byłam taka dumna?......... T^T

      Usuń
    11. Obstawiałam właśnie te kierunki. Chyba zostanę wróżką. XD Czemu nie polecasz? :_:

      A z "nieważne", to co drugi autor ff o Naruto ma problem. D:

      Muszę na nią "nakrzyczeć". T^T

      No właśnie jest wszystko tak. Jest świetny. Ale mogłabym się jakoś do niego przyczepić, bo do czego innego nie mam za bardzo jak. Choć do szablonu też nie. Alealeale. Zresztą w Twoim przypadku, gdybym ja oceniała, i tak dostałabyś szóstkę. .-.

      Usuń
  10. No to Mikulina bierze sie za komentowanie.. ale wybacz mi jesli wyjdzie krotki, albo kompletnie bez sensu. Jednak watpie bym pozniej zabrala sie za jakis sensowny tutaj komentarz... <-- dwa ostatnie zdania sie pokrywaja... zarabiscie =.=' goraczka, goraczka i jeszcze raz goraczka...

    Ale zacznijmy od poczatku... Naruto przezywal tak ta swoja parapetowke ze biedny zapomnial o calym blogim swiecie xD Wsciekly psy, powiadasz? Uuuu.... biedaczysko zaliczy nocke jak nie ranek z kiblem na bank xD Osobiscie tego nie pilam, ale pamietam jak moj wrocil rok temu po 3 godzinach do domu, wlasnie po piciu wscieklych psow :D

    A teraz przejdzmy do paringów...
    NaruHina.... ta niewidzialna pilka byla genialna xD No i wreszcie cos tam zaczyna sie pomiedzy nimi dziac! :D I ta randka-piknik! Nie moge sie jej doczekac! I az zal w dupie sciska, ze do 10 lutego musisz meczyc sie z calkami, pochodnymi, granicami i innymi matematycznymi czymsiami o ktorych biedna Mikulina nie ma kompletnie pojecia xD Juz wole swoje raporty, eseje, analizy xD Nawet ekonomia nie wydaje sie przy tym taka zla XD

    SasuSaku.... Moje SasuSaku! FUCK. FUCK. FUCK!!!!!
    Miałam taką cholerną nadzieję, że Sasek jednak przyjdzie tak na chwilkę, zwłaszcza po tym pijackim telefonie Sakury. Ale takie telefony nigdy nie kończą się tak jakbyśmy chcieli, Mikulina tak samo jak Mitshie już to przerabiała. Niestety. No ale cóż życie... Ahh... ale ja tu widzę jakiś postęp w ich sprawie. Zwłaszcza po tych słowach Deidary.... uhooo coś czuję, że grubo zaczyna się robić! i ja cię będę katrupić na fb, gg i nawet skypie o SS.... chociaż i tak cały ten ich wątek na TL jest genialny! Jest Inny, Genialny, Cudowny no xD

    ShikaTemi, główni bohaterowie tego opowiadania.
    O ja pitole! Tyyyyy... niespodziewałam się, że Temari się przełamię i tak 'szybko' mu powie o swojej matce i ojcu. To było takie smutne! I jak ją przytulił to zrobiłam takiego mind fuck'a, że sobie nie wyobrażasz! Ale to było takie realne no! Jakby siedzieli tuż przede mną i ze sobą tak spokojnie i normalnie rozmawiali! Ohh! I ja mam dziwne wrażenie, że Temari głowa idealnie ułożyła się na głowie Shikamaru! Oh tak! Tak! tAk! Ja to widzę!
    I niech Ino umiera z zazdrości! Zresztą pewnie jej mina będzie bezcenna jak ich zobaczy! Ale no ma za swoje.... trzeba było zdradzać? Tego rozlanego piwa, już nie da się upić. Co się stało, to się nie odstanie i Ino została właśnie postawiona z brutalną prawdą przed swymi oczyma. Pora zmierzyć jej czoła!

    Ohhh.... to chyba tyle z mojej strony, jak coś mi się jeszcze przypomni to wiesz mi - odezwę się do ciebie :D Zresztą nie trudno jest mi cię gdziekolwiek znaleźć :P
    Byeeeeeeeeee!!!! ;*******

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie mów, tak się strułam Wściekłym na mojej osiemnastce, że to jest magia xdd Rzygać na schodach do miski --- o tak, Chusteczka B|

      No żal, żal dupe ściska, a człowieka z każdego kąta żałość ujmuje (czy jakoś tak ten Kochanowski leciał xd). A matma to początek! Jeszcze będę ci na chemię, fizykę i ochronę śr narzekać, więc pozdrawiam serdecznie, będziesz się ochrony ze mną na skypie uczyła :**

      I wieeem, że SS cię jara tutaj XDD Będziesz je miała, w końcu obiecałam, neee? A w sumie lubię ich wątek :3 I gwoli ścisłości - Temari zasnęła na jego ramieniu xd ale widzę, że każdy ma inną wersję: głowa, pierś... zaraz będzie, że krok O.o A Ino ich nie zobaczy, bo już sobie poszła przecież! Co nie znaczy, że ploty od kogoś (Kiba) do niej nie dojdą... może, zastanowię się nad tym :)

      No, ufff. Stwierdzam, że odpisywanie na komentarze jest bardzo męczące i czasochłonne xd

      Usuń
    2. Tyyy!!! Kiba może zdjęcie zrobić Shika/Tema oo! To będzie lepsze niż ploty mówię ci :3

      Usuń
  11. Och! Jak ja kocham ich czułe gesty<3 Normalnie bym mogła czytać tylko o tym. Mimo iż jestem na twoim blogu pierwszy raz. Bądź pewna, że nie ostatni ;3 zakochałam się uwielbiam ShikaTema <3 Aaaaaa !!!! Blogi pełne uczuć takie lubię najbardziej. Nigdy nie wiesz co się wydarzy. Czekam na następny rozdział. Wow sto latek dla bloga mam nadzieję, że tak szybko się nie skończy ;D Jak będziesz miała czas zapraszam do mnie http://kushina-live-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. No, Zochan jak zwykle na czas... ;_; Przepraszam za spóźnienie. :D
    Od razu mówię, że ten komentarz nie będzie miał ani rąk, ani nóg, no ale to wszystko przez to, ze jestem na telefonie.xD
    Impera u Naruciaka była zajebista, z takimi ludzmi to ja bym poszla na kazda impreze. xD
    Bardzo mnie irytuje Ino.. Ostatnio nawet ją polubiłam, a tu proszę, taka akcja. No kurde, zdradziła go to teraz niech spada, ja chcę SHIKATEMA XD A nie jakieś.. InoShika? ;>
    Mówiłam już jak bardzo kocham to w twoim blogu, że jest kilka wątków? <3 No, bo w sumie to fajne, że opisujesz przeżycia Sakury, Naruciaka itd, a nie tylko tego Shikamaru i Temari. xd
    Jak kocham Sasuke, tak tutaj go znienawidziłam. Boże, przecież Sakura była taka załamana. Siedziała na tej klatce schodowej.. W pewnej chwili myślałam, że może jeszcze przyjdzie, może nie wszystko stracone... Zawiodłam się na nim. ;C Smuteczky.
    Oj tam, 7 toastów za gospodarza. xD Hahaha, w końcu jak ma mu się dobrze żyć w nowym mieszkaniu, to trzeba dobrze to opić. xD
    Gra bez piłki Naruto i Hinaty.. Cóż, spodziewałam się jakiegoś pocałunku czy coś w tym stylu, a tu tylko taka zabawa. No, ale lepsze to niż nic. xd
    No i najlepszy moment...
    Rozmowa Temari z Shika.. To, jak ją przytulił, pocieszał. ACH I OCH. <3 Nawet nie wiesz jak mnie zaskoczyłaś. :> To było mega urocze!
    Wgl ostatnio sprawiłaś, że jakoś bardzo polubiłam ShikaTema.. xD Idę zaraz pisać, bo aż mnie korci. ;D
    Szablon jest zajebisty no i kolejne zaskoczenie... moja kochana Daughter i jedna z jej lepszych piosenek. AWWWWW :3
    Tak jak już mówiłam komentarz beznadziejny, bo z telefonu. xd
    Życzę dużo cierpliwości i wytrwałości z nauką. Ech.. No i mam nadzieję, że mimo wszystko niedługo coś napiszesz. :3

    OdpowiedzUsuń
  13. Nadrabianie, któremu poświęciłam kilka wolnych przerw, podstaw przedsiębiorczości oraz chemii uważam za bardzo udane chwile. Mając takie zaległości od września nadrabiało się rewelacyjnie, bo czytałam rozdział za rozdziałem, kawałek po kawałku i tak codziennie gdy znalazłam chwile. Może nie uda mi się streścić wszystkiego, ale czuję takie emocje jakbym przeczytała 1/4 jakiejś książki. heheszki, może znowu narobię sobie zaległości? xD
    Mając jednocześnie taki natłok myśli nie wiem od czego zacząć. Może od tego... Sasuke to kretyn! Naprawdę miałam wrażenie, że zmądrzeje i uda się do swoich przyjaciół. On jednak, pchnięty dumą i lekceważeniem zupełnie ich olał i pognał za jakimś swoim chorym celem! Nie dziwię się Sakurze, że tak się nim przejmuje - w końcu jako przyjaciółka martwi się o niego, kocha go i chce mu pomóc. A on, nie dosyć, że ją odpycha to nie jest dla niej wsparciem! Przecież z takim typkiem nie da się wytrzymać! Chociaż było widać, że jakieś wyrzuty sumienia nim targają, to powinien za nimi iść a nie stłamsić i pomylić drogi! Jeszcze Naruto i Sakure spotkają przez niego olbrzymie kłopoty. Swoją drogą - Naruto pomimo otrzymania mieszkania i również martwi się o niego, chociaż stara się to ukryć. Matko, nabrałam taką ochotę na obejrzenie anime, bo stęskniłam się za blondynkiem! We wakacje będą dwa lata jak widziałam ostatni odcinek!
    Szkoda, że Ino gra tutaj czarny charakter bo blondynkę lubię i to nawet bardzo, bardzo. Z tego co jednak słyszałam, ty za nią niezbyt przepadasz. Dlatego też jednocześnie bardzo cię podziwiam, bo nie wyładowujesz na niej swojej nienawiści , tylko stworzyłaś z niej bardzo ludzką postać która popełniła błąd, wyobraża sobie zbyt wiele i jest zwyczajnie zazdrosna. Z przyjemniejszych spraw... bosz, jaki u ciebie Kankuro jest pocieszny! Te jego zamiłowania do HP, LOTR wywołują ogromny uśmiech na mojej twarzy! Jest idealnym starszym bratem, którego powinna mieć każda siostra! Ile ja bym dała aby takiego mieć! xD Oczywiście Gaara, również jest uroczy i bardzo przypomina mi poprzez spore wspominania o koszykówce, kochanego Kuroko. Tuliłabym <3 Aaaaa, co też widać na przestrzeni rozdziałów - między głównymi bohaterami zaczyna iskrzyć! Najpierw pociąg, później to przypadkowe spotkanie przy niezbyt komfortowej scenie -wszystko powoli i naturalnie zbliża ich do siebie! I ja to wiem, i czytelnicy to wiedzą, i poboczne postacie to wiedzą, i ty to wiesz, ale czy oni sami o tym wiedzą? xD Śmiem wątpić, ale wszystko idzie ku dobrej drodze! Oczywiście nie należy zapomnieć o cudownej scence na balkonie. Po swoim ostatnim rozdziale wiem jak trudno jest mi pisać momenty zwierzania, więc chylę czoła, bo wyszło to świetnie. Śmierć ich matki mam tak wyraźnie zakodowaną w głowie, ponieważ kojarzy mi się ona ze sceną z filmu Atlas Chmur. Strasznie ciężko mi się jej pozbyć ;O
    No i ostatnie za co chyba zacznę cię całowac po stopach - NARUHINA!!!!!!!!! Akurat tak się złożyło, że oba fragmenty czytałam na lekcjach - chemii i przedsiębiorczości. Myślałam, że nie usiedzę w tej ławce, a jak na złość w czasie lekcji było mierzone ciśnienie! Wiesz jak mi ono z emocji podskoczyło? xD To były takie cudowne scenki, najpierw gdy on wyciągnął ją załamaną z domu, przytulił się, rozpłakał i zwierzył! To było takie urocze i po prostu... ja chce więcej! Później i dzięki niemu ona poczuła się lepiej, chociaż pewnie on sam nie zdawał sobie z tego sprawy! A mecz koszykówki z nieistniejącą piłką? Myślałam, ze zacznę piszczeć. Taki sport to bliskość stykających się ze sobą ciał, rozgrzanych ciał... *.* Myślałam, że rozpuszczę się na tej chemii i będą musieli zbierać mnie w postaci ciekłej z podłogi! Ona później tak inteligentnie go wykiwała! Będzie więcej scenek z NaruHina? Będzie? *w* Chce sobie jeszcze pofazować trochę! Jak mi brakowało tej przecudownej parki!

    Tak więc to chyba tyle... oczywiście całość odbieram w cholerę pozytywnie i czekam na więcej. No i cóż... wróciłam! Życzę dużo weny, aby te procenty pięły się w górę! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak już pisałam, szablon zajebisty. Fak, dawaj talent. Dobra, to może później...

    Teraz próbuję przypomnieć sb co było w rozdziale. Bo wiesz, czytałam go dawno temu, a komentarza pisać mi się nie chciało. Ale zapamiętałam, że Sakura dała kosza Saskowi. Ła, jak ja to lubię! Nikt nie gada Sasuke-kun, kocham cię , a po prostu przyznaje, że Sasuke dla niej jest martwy. I dla tego kocham twoją Sakurę <33
    Jakoś nieprawdopodobnie wnerwia mnie tu Ino. Taka dziwkowata, sztuczna i w ogóle
    be. Zrozum, on cię nie kocha, bitch. B| ShikaTema najepsze!
    Hym... hym... hym... Temari jest okrutna! Jak można zabrać pięknego Smigola, Nimbusa i pelerynę?!

    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział ;>

    OdpowiedzUsuń
  15. Dobrze po przeczytaniu tego po raz chyba siódmy czas na skomentowanie. Jeżeli wkradną się jakieś błedy wszelkiego rodzaju to wina tableta :P
    Rozdział poprostu super! Wszystko takie nieprzewidywalne i wogóle. Najlepszy moment to scena na balkonie, kompletnie się niespodziewałam tego, że Shika przytuli Temi! Podobało mi się, że nie (tak jak w większości) było tu sceny z grą w butelke i odrazu pocałunki, chociaż miałam nadzieję, że przed meczem zagrają i będzie coś tego typu, że Ino każe Kibie przelizać się z Temi, a Shika by się wściekł, to by było piękne :D Nawet bez mojej sceny rodział boski wszystko idealnie do siebię pasuje, dalej utrzymuję moją teorię iż jesteś genialna.
    Mimo że wolę parę ShikaTema podoba mi się, że są tu też SasuSaku i NaruHina, w Twoim wykonaniu wszystko jest cudowne! Scena z NaruHina na boisku była urocza, przecierz nas kochany Naruciak zawsze musi czegoś zapomnieć, a telefon Sakury do Sasuke pokazał, że Sakura nie chce już wiecznie na niego czekać...
    Jeszcze raz bardzo przepraszam za błędy... Mam tylko pare... Naście latek. Czekam na nową notkę.

    OdpowiedzUsuń

Kłaniam się nisko w podzięce za komentarz! ♥